strasznie kombinujecie. nie prościej kupić myjkę knosti? nawet ten fabryczny płyn do knosti, który wg. Wojtka jest najgorszym badziewiem (nie chcę polemizować z tym twierdzeniem, mi zawsze wystarczał, ale ja ani nie jestem audiofilem, ani nie mam jakiegokolwiek porównania - tym niemniej i tak teraz będę sobie musiał zrobić nowy, bo ten fabryczny już prawie mi zniknął; co prawda wieściłem gdzieś z pół roku temu, że mój płyn już jest popsuty, ale wystarczył porządny sączek, żeby pozbyć się osadu z płyt dziadka, ale teraz to już tego płynu w bańce mam po prostu za mało), jest IMHO lepszy, niż to, co zrobił greg; a taka myjka naprawdę nie jest droga (tyle, co 4 albumy w dobrym stanie, przynajmniej na warunki polskie)
a pozorna oszczędność (zrobię sobie płyn z wody demineralizowanej za 2 zł i ludwika za 3 zł, nie dam zarobić fachowcom) przynosi tylko straty
naprawdę nie wiem, po co tyle zabawy w 50 chusteczek, nakładanie jakiegoś płynu, wycieranie płyt chusteczkami itp itd., tak samo nie wiem po co kombinować z 15 szczotkami, skoro i tak najlepsza szczotka nie zastąpi IMHO mycia i IMHO nawet najbardziej delikatne czyszczenie płyty najdelikatniejszą szczoteczką karbonową przez największego pedanta jest o wiele bardziej ryzykowne i powoduje większe uszkodzenia niż parę obrotów w myjce - owszem, tam też jest szczota, ale jak obracamy płytę, to szczota porusza się prawie idealnie wzdłuż rowków, jedynie przy wyjmowaniu płyty można jej zrobić kuku
dobry płyn na bazie alkoholu sam odparuje nie pozostawiając żadnego osadu w rowku, a im mniej mechanicznego kontaktu z płytą i jej wycierania, tym lepiej - chyba nie stanowi jakiegoś większego problemu pozostawienie płyty na pół godziny, aż płyn sobie spokojnie odparuje? zwłaszcza że w zestawie z myjką jest stojak, co prawda też trzeba się z nim obchodzić bardzo delikatnie (możliwość zarysowania płyty po promieniu w trakcie umieszczania na stojaku/zdejmowania ze stojaka), ale IMHO jest dużo lepszy od potencjalnych, samorodnych pomysłów czy kładzeniu płyty na płasko
(porządny płyn ma właściwości antystatyczne, i nawet w tak zapylonym pokoju jak mój płyta nie zdąży się zakurzyć podczas schnięcia)
przepis na dobry, sprawdzony płyn jest gdzieś na forum, i naprawdę nie wiem, po co inwencja własna w postaci "a może dodam ludwika, a może cifa, a może lenora, a może kreta"
inwencja własna to owszem, przydaje się jak robimy coś, czego jeszcze nikt nie robił, ale nt. mycia płyt w sieci jest mnóstwo tematów, wątków, artykułów, wiadomości i jakoś w 95% nikt, nigdy, i nigdzie nie poleca płynu do mycia naczyń, a wręcz stanowczo go odradza
inwencję własną mógłbym zrozumieć za głębokiej komuny, kiedy to składniki potrzebne do wykonania porządnego płynu, albo gotowe płyny nie byłyby dostępne, ale ani w Polsce (sprawdzone empirycznie), ani tym bardziej w UK nie ma żadnego problemu z ich dostaniem (a jeżeli się mylę, i w UK nie ma dostępnych żadnych porządnych płynów, to można je sprowadzić z Polski
)
(a hobby analogowe doprawdy jest drogie, czy tego chcemy czy nie, i chyba o wiele lepiej zamiast 4 kolejnych płyt kupić myjkę, niż bawić się godzinami w różne samorodne pomysły a potem np. zniszczyć sobie całą kolekcję)
owszem, mi też zdarzyła się kiedyś (7 lat temu) inwencja własna w postaci wycierania płyty chusteczkami do czyszczenia monitorów komputerowych (zawierały coś na bazie alkoholu, i też miały działanie antystatyczne), ale po 1wsze byłem młody, po 2gie nie miałem internetu
, a po 3cie (na szczęście) przeszło mi po tym, jak w ten sposób zrobiłem krzywdę płycie hamerfalla nie usunąwszy kurzu, i nie wytarłem nimi "w ciemno" całej kolekcji (płyta hamerfalla zaczęła solidnie trzeszczeć, jak ostatnio słuchałem, to chyba prawie nie trzeszczy, ale myłem ją w międzyczasie w myjce; a nieskuteczność wycierania płyty tymi chusteczkami polegała na tym, że jak wytarłem jedną połowę płyty, to cały kurz osiadł na drugiej połowie
)
poniosło mnie, ale tak mi się robi, jak czytam 30 post o tym, która szczoteczka jest najlepsza, i co zrobić w związku z faktem, że i tak g.... daje, albo "dodałem do wody demineralizowanej kreta, naniosłem go na płytę szlaufem ogrodowym i zeżarło mi płytę, zanim zdążyłem ją wysuszyć w mikrofalówce, i jak teraz odtwarzam to, co mi zostało, to urwało mi 2 razy diamentowe ostrze igły, jak je mam przykleić?"
a pomysł Wojtka z suszeniem płyty suszarką to ewidentny żart (tak sądzę), równie dobrze można by ją suszyć na kaloryferze, w piekarniku, w słońcu albo żelazkiem