Całość przechowywana jest w oryginalnym foliowym "worku"

Tak więc wyjątek ten raczej nic nie znaczy w tym przypadku, ot własne fanaberie

Nie przepadam za tzw. japońskimi foliami. Za każdym razem trzeba wyjmować okładkę by dostać się do płyty (chyba że mamy wesołe folie zamykane z boku, a nie od góry, ale rzadko kiedy się takowe folie widuje).Darek pisze:Dodatkowo wymieniam obecnie folie zewnetrzne na zamykane. Przez zastosowanie tych okladek mniej kurzu dostaje sie do srodka.
Przy duzej kolekcji napewno sie to nie sprawdzi. Wielokrotnie przegladajac plyty widzialem na nich kurz. Zreszta zalezy tez jak czesto sie je przeglada. Myc za kazdym razem? odpada. Uwazam ze kazdy sposob jest dobry, jesli tylko przynosi pozytywne efekty.Wojtek pisze:Jak okładka jest w folii, na półce pośród innych płyt, nie ma luzów między folią, a okładką to nie wiem jak ma się dostać kurz do środka.
Stosuje ten sposob. Mniej praktyczny lecz pomaga zadbac o polyty. Szczegolnie w czasie transportu.Wojtek pisze:2. Otwór koperty zwrócony ku górze (czyli obrócona o 90 stopni względem otworu okładki), co wymusza wyjęcie koperty z okładki przed wyjęciem płyty.
Ja jak dostanę album w okładce japońskiej to tak już go zostawiam. Stąd w mojej kolekcji są, podobnie jak u Ciebie, obydwa rodzaje folii na okładki.mamster pisze:Ja stosuję wymiennie - część płyt mam w grubszych foliach, część w zaklejanych „japonkach".
Z tą różnicą, że w przypadku zaklejanych folii przed wyjęciem płyty musimy też wyjąć całą okładkę z folii.mamster pisze: Nie mam problemu ze stosowaniem zaklejanych japonek, bo przy tradycyjnych foliach i sposobie nr 2 i tak trzeba wyjąć płytę z folii (tyle ze sie nie lepi)
A skąd wniosek, że ten kurz znalazł się tam w czasie przechowywania?Darek pisze:Przy duzej kolekcji napewno sie to nie sprawdzi. Wielokrotnie przegladajac plyty widzialem na nich kurz.
Ustalmy sobie jedno. Naturalne chyba jest, że wyjmując płytę (czyli "przeglądając", tak?) jest ona bardziej podatna na zabrudzenie niż gdy jej nie wyjmiemy, tak więc po kilkukrotnym wyjęciu wiadomo, że szanse na wystąpienie drobinek kurzu czy innych paprochów się zwiększająDarek pisze:Zreszta zalezy tez jak czesto sie je przeglada. Myc za kazdym razem? odpada.
Mam duza (dla niektorych mala) kolekcje. Do niektorych plyt wracam po roku moze dluzej. Wszystkie plyty mam myte, a zawsze myje plyte gdy kupie z 2 reki. Wiec jezeli wracam po roku do plyty i jest na niej kurz to cos w tym jest. Czesc plyt jest dodatkowo za szklem i twierdze ze sa one mniej zakrzoneWojtek pisze:A skąd wniosek, że ten kurz znalazł się tam w czasie przechowywania?
No to faktycznie, muszę przyznać racje.Darek pisze:Wiec jezeli wracam po roku do plyty i jest na niej kurz to cos w tym jest.
Ja tak mam od momentu gdy mam nowa wykladzineWojtek pisze:Też mam kilka płyt, do których wracam rzadko, właśnie tak w okolicach raz na rok, ale większego zabrudzenia nie zauważyłem.
Spotykalem sie z przypadkami gdy temperatura otoczenia byla ok. 15 stopni plyty byly w folii i bez folii ochronnej na okladki. Plyta z folia byla odksztaucona, bez folii pozostala bez zmian. osobiscie z tym sie spotkalem, biorac udzial w targach plyt. Teraz zwracam uwage nawet gdy wioze plyty. Czlowiek uczy sie na bledach. W samochodzie temperature obnizam uchylam okna i dodatkowo przyslaniam okna od strony plyt, ale tylko gdy jest ostre slonce.Wojtek pisze:Słońce ma w tym przypadku akurat niewielkie znaczenie, chodzi bardziej o temperaturę otoczenia.
W sensie że gołe płyty (bez kopert ani okładki) były w folii?Darek pisze:Spotykalem sie z przypadkami gdy temperatura otoczenia byla ok. 15 stopni plyty byly w folii i bez folii ochronnej na okladki.
A to ciekawe.Darek pisze:Plyta z folia byla odksztaucona, bez folii pozostala bez zmian.