No to walnę pierwszą recenzję.
THE DOOORS - L.A.WOMAN
SIDE 1
Płytę otwiera bardzo klimatyczny utwór
"The Cangeling", który stanowi idealne wprowadzenie słuchacza w atmosferę tego albumu. Następna ścieżka
"Love Her Madly" pokazuje klawiszowe zdolności Manzarka, który pokazuje swoją umiejętność grania w szybkich utworach.
"Been Down So Long" to klasyczny przykład szybkiego bluesa w doskonałej oprawie. Z kolei
"Cars Hiss By My Window" to czysta esencja slow-bluesa, z niezapomnianym mruczącym wokalem Morrisona. Ostatnia piosenka na pierwszej stronie to tytułowa
"L.A.Woman". Dość długi (7:49) utwór utrzymany w szybkim tempie w swoistym stylu żegna nas z pierwszą stroną płyty. Hop - Hyc, przerzucamy płytę na drugą stronę i oto mamy:
SIDE 2
Druga strona zaczyna się od wybitnie psychodelicznej piosenki
"L'America". Po dość chaotycznym wstępie mamy kultowy utwór
"Hyacinth House". Genialna linia gitary i Morrisonowy cudowny wokal - te słowa najlepiej oddają charakter tego utworu. Następnie mamy tajemniczy i wolny
"Crawling King Snake", wprowadzający słuchacza w przyjemny nastrój. Na pochwałę zasługuje też linia organowa Raya.
"The WASP" to oryginalny i dziwnie zbudowany utwór. Pulsujący bas, "mówiony" wokal nadają temu utworowi charakterystyczny nastrój. No i na końcu
"Riders On The Storm". To jest piosenka, której prawdziwym fanom rocka z lat 60 nie trzeba przedstawiać. Utwór zaczyna się od odgłosów burzy (Riders On The Storm - Jeźdźcy Burzy, przyp. wuwuzela), po czym wchodzi równo plumkający bas. W tym samym czasie Ray Manzarek wyprawia cuda na swoich klawiszach. Wolny wokal Morrisona doskonale wybrzmiewa w "unisono" z gitarą Kriegera - po prostu utwór nad utworami. Wypada też wspomnieć, że parę miesięcy po nagraniu tej piosenki Morrison już nie żył.
Podsumowanie:
Test to ostatnia płyta Doorsów. Warta uwagi, według mnie perełka w historii muzyki. Serdecznie polecam wszystkim forumowiczom.
