No to jestem po kilku godzinach słuchania na wkładce Shure 15V IV. To tak w maksymalnym skrócie.
Śmiało mogę powiedzieć, że pierwszy raz od postawienia gramofonu na komodzie twarz wykrzywiła mi się w szczerym uśmiechu

. Tak jak pisałem wcześniej, AT440MLb gra już przyzwoicie, tak teraz mogę napisać, że Shure gra już całkiem nieźle. Zmian jest całkiem sporo w stosunku do 440-tki.
Obie wkładki grają szczegółowym dźwiękiem, ale wg mnie szczegółowość 440'tki polega na rozjaśnieniu wyższych partii średnicy i wyeksponowaniu wyższych rejestrów. Szczur gra już szczegółowo w średnich rejestrach. I to chyba jest największa zmiana. Grając Shurem w środku dzieje się o wiele więcej niż w AT. Lepsza jest stereofonia, scena już na bardzo dobrym poziomie.
Wisienką na torcie jest poziom dynamiki. Niemal jak z tranzystora (a gram na lampie). To przez nią, zamiast dzis pracować siedziałem i słuchałem po kolei płyt, żeby się upewnić, że to nie moja fantazja i tylko tak mi się nie wydaje.
Szczególnie maglowałem moją ulubioną płytę do testów Abarxas z 1970. Pierwszy i ostatni kawałek z tej płyty zagrały jak dla mnie wręcz rewelacyjnie. Jest szczegółowo, ale jest też raczej ciepło, szeroko i dynamicznie. Przypomina mi trochę szkołę dźwięku znanej amerykańskiej firmy z Binghamton który podobał mi się przez wiele lat.
Zakładając, że mój tor analogowy to zdecydowanie niski budżet to mogę założyć, że analog dopiero czeka żeby mnie rzucić na kolana i zdecydowanie postawić się cyfrze.
