Wtedy gdy go dostałem stwierdziłem: "A Bambino, spoko". Ale dziś nawet popadłem w zdumienie gdy okazało się, że sam gramofonik jest w stanie "całkiem fabrycznym".Troszkę przykurzony, ale czuć, że światła dziennego to on za bardzo nie zaznał

Wiem, że nie był nigdy nigdzie zabudowywywany, czy był w ogóle podłączany- wydaje mi się, że też nie. Talerz nie nosi żadnych śladów używania(farba jest nietknięta)
Jak na zdjęciach- jest instrukcja obsługi, szablon do zabudowy, nawet komplet dodatkowych części o których mowa w instrukcji. Gdy wziąłem talerz do ręki zdziwiłem się, że jest całkiem ciężki. Porównując ten talerz do talerzy bernardów, których miałem kilka, to czuć wagową przepaść na korzyść G-221.

Może to zabawnie zabrzmi, ale ten gramofonik jest naprawdę przyzwoicie wykonany. A ramię, mimo nacisku około 12 gramów

No i tutaj pojawia się dylemat... Czy spróbować go uruchomić? A może włożyć go z powrotem do pudełka i niech leży następne 50 lat...

A gdyby próbować- wiem, że ta opcja wywoła szeroki uśmiech, a nawet politowanie wśród wielu

To od czego zacząć...? Jego zabudowa to pikuś, bardziej interesuje mnie do czego go podłączyć...?
Na razie wiem, że kabel sygnałowy jest zakończony wtykami bananowymi

Rok produkcji 1962. (Jakość zdjec taka sobie, ale mam tylko telefon do dyspozycji)
Pozdrawiam i z góry dzięki za pomocne posty!

P.S
dopiero oglądając zdjecia- zauważyłem... Instrukcję mam od g-221, pudełko też, a szablon jest od ge-56... Coś tu jest pomieszane.
Teraz powstaje pytanie, czy mam to G 221, czy GE-56...?
