Shure założony. Pierwsze wrażenie? Jestem wściekły. Wsciekły, że nie dałem sie namówić na niego wcześniej!
Nie jestem fachowcem, nie mam fachowego słownictwa jak większość z was, ale postaram sie opisać swoimi słowami. Przede wszystkim Shure M44G w porównaniu do Ortofona Om10 gra niżej. Ale ten bas jest "czystszy", cieplejszy. Bardzo fajnie balansuje. Góra jest mniej krzykliwa, nie boli nawet harmonijka Dylana. Jednak mimo braku tej krzykliwości góra w Shurze gra czyściej i przyjemniej dla ucha. Byłem pewien, że Ortofon, ze względu na swój szlif będzie dokładniejszy do klasycznego rocka, czy jazzu, ale jednak nie. W Shurze słychać zdecydowanie więcej dźwięków, a nawet w kilku piosenkach podkreśla tony, których nie słyszałem do tej pory, albo nie zwracałem uwagi. A teraz największa różnica-scena. Moge wam pokazać miejsce, w którym przed chwilą u mnie w pokoju stał Eddie Van Helen. To musiał być on, przecież słyszałem

Ortofon też potrafi wyróżnić "strefy" dźwięku, ale nie zawsze i zdecydowanie gorzej. Na niektórych płytach Ortofon grał wyraźnie środkiem, a Shure podzielił to na strony.
To są oczywiście moje odczucia jako amatora, który uczy się na własnych doświadczeniach. Z niektórymi możecie sie nie zgadzać, ale zaznaczę, że Ortofon miał prawie półtora roku, a właśnie tu wyczytałem że igła degraduje się powoli i można tego nie zauważyć. Prawdziwy "test" powinien odbyć na nowych wkładkach, no ale nie kupie nowego Ortofona żeby sie pobawić

Teac TN-550, AT 100E, Technics SL-23A, Shure M44G, Marantz PM6006, Dali 400.