Ja wydałem w tamtym roku placka, oczywiście to tylko kwestia pieniędzy. Mastering plików wav robił gość z Holandii. A tłoczeniem zajeła sie recordindustry, a dystrybucją Triplevision.
Nie widzę związku z tematem, szczerze mówiąc, poza tym, że jesteś Polakiem i zleciłeś tłoczenie w Holandii
Tutaj ludzie rozważają bardziej perspektywę tłoczenia winyli w Polsce.
Nakład: 200 kopii, normalne tłocznie, dystrybucja jak wspomniałem" Triplevision", nakład już praktycznie wyczerpany. Made in Poland miałem na myśli,że to moje wydawnictwo i moja muzyka,+innych wykonawców. Wiadomo,że w Polsce to nie jest wytłoczone. Odnośnie tłoczni szkoda,że Pronit tłoczył za granicą reedycje ,a nie jak wcześniej szumnie zapowiadano,że płyty będą tłoczone w Polsce...
noradrenalin pisze:Made in Poland miałem na myśli,że to moje wydawnictwo i moja muzyka,+innych wykonawców.
No właśnie przeważnie to oznacza zupełnie co innego - fizyczne powstanie płyty, czyli właśnie wytłoczenie. Tak samo jak holenderskie płyty z muzyką amerykańskich wykonawców nie mają nadrukowane "Made in USA".
Tłocznia bierze wszystko, przecież to usługa.Co nagrasz i zapłacisz to ci wytłoczą, a co z tym zrobisz to twoja sprawa, z tego w końcu żyją. Inn rzecz, czy to weźmie dystrybutor to już jego wola, moją wziął. Jakby ktoś shit nagrał to pewnie by nie wziął do dystrybucji.
Panowie,poczytałem ,pomyślałem sobie i powiem tak:Pięknie mieć marzenia ale to droga do bankructwa.Vinyl tłoczony niestety nie wróci!A jeżeli nawet to ja go nie kupię i wyjaśniam dlaczego.
a.nie będzie analogowy tylko digital
b.będzie za drogi
Dla mnie vinyl jest OK ponieważ nagrywany był w zasadzie bez cyfryzacji i analog nagranie szło na analogowy nośnik i to stanowi o odmienności tej techniki nagraniowej.Stare sprzety analogowe brzmią doskonale i cały tzw postęp sprowadził sie do upchnięcia i skompresowania muzykiw iphonie czy innym badziewiu sychanej na malutkich słuchaweczkach.Aby toto jakos przepchać przez net stosuje sie kompresję bo niewyrobiony słuchacz zawsze kupi bzdet.CD który odchodzi juz do lamusa ma jedyna zalete czyli brak szumów.Poza tym kolekcja vinyli zajmuje moc miejsca a CD znacznie mnei i nie wymaga takiej troski. Za moich młodych lat koszt płyty w porównaniu do zarobków był ogromny nie mówiąc o sprzęcie dobrej jakości.Obecnie za 100 zet kupujesz Mante wszystkoczytającą i jak sie popsuje idzie do kosza bo nienaprawialna.
Osobiście najbardziej odpowiada mi nagranie magnetofonowe z dwuśladu ale ilu stać na taki sprzęt i ile miejsca trzeba mieć aby cały ten bałagan pomieścić.
Teraz o tłoczniach .Pronit był wojskową firmą a tłocznia to działalność uboczna!
Sporo czasu spedziłem na Zachodzie i pomimo dobrych zarobków nie stac mnie było na nowe vinyle po 20-40 USD więc kupowałem second hand w dobrym stanie.Niektóre edycje juz wtedy były wariacko drogie jakby dla szejków z Dubaju.Mówię o latach 70/80.
Wejscie CD zawaliło rynek muzyczny analogowy ale nie obyło sie tez bez porażek bo pierwszy cyfrowy kaseciak Pioneera kosztował w 1983 roku ponad 6 tys USD a wazył 36 kilogramów.System był zupełnie niekompatybylny i padł po roku.Firma straciła krocie.Potem Philips wyskoczył ze swoim DCC ale tez jakoś bez sukcesu.Póżniej probowano jeszcze cos ratować jak Sony MD ale i ten system zakończył zycie.Przyszłość niestety nalezy do technologi streamline czy nam sie podoba czy nie.
Nasza dyskusje przypominają nostalgiczne gorzkie żale koleżanek i kolegów też starych[pierdzieli marzących o kawiarni jak za dawnych lat.W mym mieście 60 tysięcy ludzi żadna sie w ciagu ostatnich 6 lat nie utrzymała a były ze 4.Nie mogłem im wytłumaczyć że gone wuith the wind i teraz Macdonalds gdzie badziewne zarcie i tylko wysikać sie mozna po ludzku.
Kończe te przydługie dywagacje i podaje ciekawostke że podczas podrózy słuzbowej w 1991 roku po prawie byłym ZSRR gdy była pierestrojka i niczego juz nie było w sklepach pojawiły sie vinyle f-my Melodia których nikt poza mna nie kupował bo mieli inne potrzeby.Otóz Rosjanie zakupili nowiutkie tłocznie bo Zachód sie wyzbywał oraz LICENCJĘ(nareszcie0 i wydawali doskonałe płyty z muzyka pop i rok.A były bardzo dobrze tłoczone i wysokiej jakości.Okładki może nie za bardzo ale przecież okładka nie gra na gramofonie.Przywiozłem walizę i słucham nadal!
Zaś marzycielom wyjasniam że wydawanie muzyki obecnie to wielki i trudny business i przejechali sie na nim nawet Beatelsi i wielu innych!
Trzeba załozyć 2 firmy :wydawnictwo zalatwiające sprawy prawne i marketing z dystrybucja oraz sama tłocznę.Qoopa kasy i pracy a ryzyko ogromne.
Zaś panom próbującym się za DARMO dowiedzieć jak to zrobić życze wiele szczęścia.
Panu Wojtkowi gratuluje silnego charakteru,wiedzy ,inteligencji i wielu jeszcze przymiotów.
Pozdrawiam Tomasz
PS Mój teśc był inzynierem i realizatorem dźwieku więc co nieco wiem o procesie produkcyjnym i mam nawet w kolekcji kilka matryc metalowych do vinyli i ponad 130 szelaków przed-woj-powojennych.
noradrenalin pisze:Made in Poland miałem na myśli,że to moje wydawnictwo i moja muzyka,+innych wykonawców.
No właśnie przeważnie to oznacza zupełnie co innego - fizyczne powstanie płyty, czyli właśnie wytłoczenie. Tak samo jak holenderskie płyty z muzyką amerykańskich wykonawców nie mają nadrukowane "Made in USA".
Lata 80. Firma Tonpress. Studio w Polsce, krajowe zespoły, na labelu widnieje napis MADE IN POLAND, a przecież tłoczyli u ruskich .