Mając 5 wzmacniaczy, nie miałem na czym słuchać muzyki. Dwa w rozkładzie do skończenia, dwa do poprawek bo to allegrowe 100% sprawny i przetestowany (potencjometry, przełączniki popsikane itp). Ostatniego zwyczajnie nie lubię za bardzo, ale był prezentem i swego rodzaju pamiątką. Wściekły przez ciągle ku..a coś zacząłem szukać czegoś na chwilę, ale nie w podobnym stanie dekompozycji jak powyższe, lecz coś w miarę świeżego i wydającego dźwięki.
Na YT trafiłem na opowieści o klasie D. Pogardzanej, chwalonej, godnej i niegodnej kolumn etc.
Pierwszy trafił do mnie SMSL SA-98e. Specyfikacja dostępna w sieci, chińska baśń głosi, że generuje 160W przy 8 ohm. Właściwie było mi to obojętne, bo cena za używany była niewielka, a firmę SMSL znam z innych posiadanych urządzeń (dac i wzmacniacz słuchawkowy) i wszystko zawsze działało bez zastrzeżeń.
Dziś chińskie wzmacniacze zdominował chip TPA3255, czasem TPA3116 w tych słabszych. Smsl postawiło na TDA7498E. Konstrukcyjnie to inny pomysł niż budżetowi króle jak Aiyima A07 czy Fosi audio v3, bez op ampów i na markowych częściach. Potencjometr Alps, kondensatory epcos, vishay itp. Dystrybucja ciepła rozsądna i choć brakuje w obudowie otworów wentylacyjnych, to tda nie grzeje się.
Na froncie urządzenia bieda i niebieskie ledy. Wiadomo, niebieskie ledy plus 50W

Potencjometr głośności i przycisk power. Żadnych balansów czy regulacji barwy.
Z tyłu niewiele lepiej. Jedna para gniazd rca, terminale głośnikowe (pomniejszone i niewygodne przy gołych przewodach), wejście zasilania i tyle. W zestawie dostałem też zasilacz, 36V 5.7A.
Jak to gra?
Nie potrafię i chyba nie chcę "hifidelizować", więc spróbuję to w miarę zwięźle opisać.
Maniera to lekkie V. Zgodnie z głównymi zarzutami wobec klasy d, średnica jest cofnięta. Po podłączeniu pod Cantony fonum 90 nie gadało to najlepiej. Te kolumny nie szastają średnicą plus wycofanie ze strony wzmacniacza dało przeciętny efekt. Będąc w trakcie szukania innych kolumn (właściwie to trwa dalej) nie miałem nic sensownego do sprawdzenia poza…
MB Quart 190
Scena jest szeroka, na cantonach i na quart’ach, dźwięk jest odklejony od kolumn. Separacja instrumentów bardzo dobra, nic nie ginie, nie zlewa się, jest wyśmienicie.
Wysokie tony.
Jest dobrze i to chyba wszystko. Blachy brzmią prawidłowo, wybrzmiewają jak powinny i nie ma zapiaszczenia. Zostaje uczucie "techniczności" tej warstwy. Nie jest odseparowana, ale jakby za dużo, za bardzo, za nie wiem co.
Basu za to nie brakuje. Średni i niski bas odgrywa bardzo dobrze. Dzięki wysokiej efektywności klasy d, nawet na niskich poziomach głośności bez problemu poruszał niskotonowcem w cantonach. Nie przykrywa całości brzmienia, jest szybki, bez buczenia. To najlepsza część brzmienia Smsl.
Minusy.
Do mnie trafiło urządzenie z początku produkcji, oparte o jeden duży kondensator, przed zmianami w układzie przedwzmacniacza. Objawia się to niestety sporym szumem własnym. Przy cantonach, które mają wysoką skuteczność słychać szumienie dosyć dobrze. Na Quart’ach mniej odczuwalne, ale nadal powyżej Yamahy A520, Cambridge SR 10 czy nawet Denona pma 520ae.
Da się to obejść w pewien sposób. Szum nie rośnie wraz z poziomem głośności. Gdy zmniejszyłem siłę sygnału za pomocą przedwzmacniacza, jednocześnie szumienie spadło. Samo Smsl przez jakiś czas wymieniało całe płyty w ramach swoistej akcji serwisowej.
Nie jest to wada dyskwalifikująca, urządzenie nadaje się do użytku, ja też pewnie przesadnie się czepiam. W chwilach ciszy nie wypełnia ten dźwięk pokoju, zwyczajnie jest i jak na moje-jest go trochę za dużo. Pewnie kilka nowych wzmacniaczy szumi tak samo a ja przesadzam
Projekt płyty głównej to 2014 rok i podejrzewam, że wzmacniacz nie jest wiele młodszy. Niestety trzy kondensatory były uszkodzone. Ponieważ nie ma ich zbyt wiele, wymieniłem prawie wszystkie. Nagle wróciła mi zielona dioda od trybu standby

Nie polecam, nie odradzam, u mnie się sprawdził gdy potrzebowałem zestawu ratunkowego. Jako wzmacniacz do telefonu na działkę to aż za dobry, do cichego grania w tle też super ze względu na wspomnianą charakterystykę klasy d.
xDuoo MT-603 Nic innego jak selektor źródeł z lampą. Jest to jeden z elementów zestawu, do którego był odpowiedni stojak i można było sobie przerzucać elementy w zależności od potrzeb. Można było zbudować system zakończony wzmacniaczem słuchawkowym, oraz wzmacniaczem klasy d na tpa3116.
Po co to komu?
Właśnie przy wzmacniaczu z całym jednym wejściem sprawdza się idealnie. Lampa nie służy jedynie do świecenia. Faktycznie działa, zmienia charakterystykę dźwięku, daje (proszę się czegoś złapać lub usiąść) namiastkę "lampowego brzmienia". Byłem przekonany, że to układ hybrydowy. Tak też głosiła wieść gminna, ale nie, układ 100% lampowy. Lampa to 12au7, fabryczna szału nie robi. Jest, coś tam zmienia, ale raczej rozczarowuje. Założyłem RFT ecc82 i zrobiło się ciekawiej. Braki średnicy z wyżej wymienionego Smsl’a doskonale uzupełnił xDuoo. To chyba część planu na w miarę pełne granie ich klasy d. Pod przykrywką selektora mt-603 naprawiamy braki w brzmieniu mt-605

Xduoo jakoś się nie przebiło do szerszej publiczności w Polsce. Wzmacniacze słuchawkowe i odtwarzacze plików owszem, są bardziej znane, ale reszta sprzętu nie. Choć wewnątrz części dobrej jakości i uznanych producentów (Rubycon), to sam mechaniczny przełącznik już wymagał czyszczenia. Marny wynik po właściwie kilku latach użytkowania. To głupie oszczędności w przypadku jednej z najważniejszych części. Wolałbym kondensatory "po taniości" niż przełączniki. W innych komponentach z serii nie ustrzegli się głupich błędów. W mt-602 np. serwują strzał w słuchawki przy włączaniu. Niby detal, ale irytujący.
To tyle na dziś