Ten w kropki z Mar 7, 1970 ukazał w 2001 tylko na CD, mam to wydanie niebieskie 2001. Superowe jest. Natomiast na LP, to nie znam i chyba nadal nie ma, ale akurat nie zbieram transferów z CD więc mogłem przeoczyć.
Drugi Filmore, to 2LP w pełni rasowe z 1970. Typowy Miles elektryczny, doskonale zagrany i w wybitnym składzie. Co do bliskości free, to raczej klimat może przywodzić takie odniesienie. sama muzyka jest zagrana de facto na jednym akordzie w przewrotach i swobodzie improwizacyjnej jednak w rygorach skali i samej formy. Zatem do swobodnej i nieskrepowanej improwizacji temu daleko, a więc free to to nie jest. Miles ściśle przestrzegał samej formy i konsekwencji w tworzonej muzyce. Był niemal ortodoksyjnie nastawiony do tej zasady.
Zapewne Stockhausena, Schönberga czy Bouleza nie nazwalibyśmy kompozytorami free, choć zbyt odlegle nie brzmią
Miles to Miles. Kierunek jeśli koniecznie byśmy go potrzebowali to Miles Elektryczny.
I to prawda Tomek, potrafi zahipnotyzować niemal. Gdy muzyka przestaje brać, to czegoś nam wyraźnie brakuje. Ja wtedy sięgam po Dark Magus. I gramy dalej.
Cała zresztą dyskograficzna seria tych koncertów z pierwszej połowy lat 70tych to znakomite rejestracje. Najmniej okazale wypada jedynie In Concert. Też pozycja żelazna w zbiorze, ale jakoś odnoszę wrażenie niezbyt dobrze dobrana. No jakoś tak, trochę za dużo hałasu, a za mało muzyki w muzyce. Można było wybrać lepiej materiał na ten album, ale jest jak jest. Dziś każdy Miles to dokument, więc? (za to In Concert jest super wydany graficznie, mam 1 wydanie US i sobie cenię).