Szelak pisze: ↑05 kwie 2023, 22:17
Scofielda muszę posłuchać. Ciekawy jestem jak różni się od tych gitarzystów co mam?
Od tych wymienionych to zupełnie. To granie nowoczesne, tamto zdecydowanie bardziej klasyczne w formie. Inna epoka zasadniczo.
Scofield z Methenym, Scofield z Mike Sternem, Scofield z Davisem, Lovano i wieloma w wielu projektach jak np UberJam. Bywa czasem niej lub bardziej funkowy ale to zawsze jazz najwyższych lotów.
Gość z nieodłącznym Ibanezem. Ma model sygnowany swoim nazwiskiem "JSM", bardzo udany instrument w serii kilku odsłon.
https://www.ibanez.com/usa/artists/detail/186.html
Szelak pisze: ↑05 kwie 2023, 20:58
a mam Burella, i Granta, których, czego nie ukrywam, poznałem dzięki wątkowi kawowemu.
A bo nie ma czego ukrywać.

Wątek znakomity. Było nie było wymyślił mój zacny bardzo kolega. Noblesse oblige. Wydaje mi się, że swego czasu ośmieliłem się coś nawet w nim napisać od czasu do czasu. Było minęło.
No cóż tu jest raczej o muzyce z założenia, a mniej o samych wydaniach płyt, bo to akurat muzyce sensu stricte obojętne. Zwłaszcza współczesnych.
Podajemy więcej absyntu z lukrecją i odrobiną chili niż kawy. W wątku Simona przewaga zaś dobrze zaparzonej i pięknie podanej. Smakować może i powinna, ba smakuje(!) ale nie musi. Osobiście wolę dobrą wodę zmineralizowaną i bez tego gazu w nadmiarze.
Swoją drogą nie mam zielonego pojęcia dlaczego niektórzy koledzy tu nie zaglądają? Czyżby zainteresowanie jazzem było tylko w formie izolacjonizmu do własnych półek i portfela? Nic poza ceną nie daje nam satysfakcji z samej estetyki kompozycji i geniuszu instrumentalnego choćby i z trzaskiem starej płyty?
Możliwe, że ktoś się na mnie obraził? To cóż przykre to trochę, bo do nikogo nie mam żalu osobiście.
Parafrazując jednak chciałbym delikatnie przypomnieć, że to ja się obraziłem

i nie na doskonały wątek lecz na sposób prezentacji produktów, choć chyba nadal bardzo już blisko stojący obok niemal kryptoreklamy. Inna sprawa , to ja się nie obrażam zasadniczo.
A jazz już to u nas i już to gdzie indziej to temat w ogóle niszowy.
Tym bardziej nie rozumiem wyraźnego ostracyzmu dla tego wątku akurat w tym wydaniu, kolegów o proweniencji jazzowej i o dłuuugim stażu na forum. Sama ilość postów w mojej opinii nie wystarcza jeszcze do niczego (np. Felini) tego można napierdzielić w wątku powitalnym.
Spokojna jednak sprawa. We współistnieniu nie widzę żadnego problemu, a wręcz przeciwnie. Muzyka jest chyba tylko jedna. Można ją jednak widzieć i słyszeć na różne sposoby.
Co do samego materiału to też luz. Mam sporo więcej płyt niż jedna na każdy dzień roku. To i w przyszłym damy radę. Oby tylko zdrowie było, reszta to poezja zwykła.
Tak w ogóle to nowa edycja Andrew Hilla jest bodaj dostępna. Nie zdecydowałem się, bo w Tone Poet, a to już przekroczyło dla mnie barierę zdrowego rozsądku pod względem oferowanej ceny o tyle, że wybieram tylko te pozycje, które na prawdę chcę mieć, a takich jest na szczęście niewiele.
Prezentowany chyba już wypełnia moje chciejstwo na 'Beniego Hila', arysta zacny i z całą pewnością odrzucony przez samo porównanie stylu gry do Cecila Taylora. dla mnie sam miód i orzeszki nawet.