Z całym szacunkiem, ale to Ty rozmywasz całą dyskusję, próbując wszystko relatywizować. Pływanie w rozmytych pojęciach umożliwia jedynie bełkot, udaremniając jakąkolwiek konkretną rozmowę. Notabene, czyli zauważ dobrze, temat homoseksualizmu też podniosłeś, zdaje się, Ty (na pewno nie ja), choć dyskutowaliśmy o czymś innym.
Definicje formułują ludzie. Ale definicje, podobnie jak teorie naukowe, służą porządkowaniu naszej wiedzy o świecie. Wiedza ta zmienia się wraz z rozwojem nauki, a więc zmieniają się też teorie, niekiedy i definicje. Naukowy obraz świata, choć nie jest idealnym odbiciem stanu faktycznego, do prawdziwości dąży. Teorie podlegają falsyfikacji. Dostosowywanie obrazu świata do czyichś zachciewajek (np. ideologicznych) nie jest nauką, lecz "naukowym" przekrętem.
Kultura może opierać się na definicjach, i zwykle mniej lub bardziej opiera się na nich, ale nie ona formułuje definicje, bo nie jest nauką. Chyba że mówimy o teorii kultury, bo ta nauką jest i definicje formułuje.
Rzeczywistość - niestety czy stety, to bez znaczenia - jest prostacka i toporna. To jest tym, tamto jest tamtym. Np. biologia zna dokładnie 2 płci, choćbyśmy ją na kolanach błagali, żeby było ich więcej lub mniej. Człowiekiem biologicznie też albo się jest, albo się nie jest. I jeśli przyjmujemy, że życie człowieka należy chronić, ma to swoje konsekwencje etyczne.
Ciało też albo nas określa albo nie - i nie rozumiem, jaki widzisz możliwy stan pośredni. Nie twierdzę przecież, że jeśli ciało nas określa, to określa nas wyłącznie ono. Choć i taki pogląd oczywiście jest możliwy - dla osoby wyznającej klasyczny ateizm.
Napisałem, że w każdym kupy się trzymającym systemie etycznym (etyki indywidualne bywają niespójne i dlatego systemami etycznymi nie są) z tego, co uważamy za prawdziwe (zauważ: nie napisałem "z tego, co jest z całą pewnością prawdziwe"), wyprowadzamy to, co uważamy za dobre. Sam ciągle to potwierdzasz, opierając swoje przekonania moralne na swoim światopoglądzie. Niemniej zaatakowałeś moją tezę, wywodząc, że spójnej etyki nie ma, zasad wnioskowania też nie, jest tylko jedna wielka papka pojęciowa. Ale właśnie taki pogląd jest irracjonalny, bowiem logika jest dowodliwa. Formułowanie takich tez jak Twoje jest też faktycznie ucieczką od jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji na racjonalne argumenty. Jeśli bowiem negujemy racjonalizm, możemy sobie sobie gadać, co nam ślina na język przyniesie, i nic z niczego nie będzie wynikać.
Wróćmy do meritum.
Zauważyłem, że osoby o poglądach proaborcyjnych uciekają jak mogą od dyskusji o tym, czy mamy do czynienia z człowiekiem, czy nie, a jeśli tak lub nie, to dlaczego. Możliwe, że dzieje się tak, bowiem ustalenie tego sprowadziłoby dyskusję na ziemię, kończąc bujanie w błogiej nieokreśloności. Ale mogę się mylić, być może motywy są inne.