poczytaj więcej w tym wątku, może zmienisz zdanie
cymbał, który krytykę swoich bzdur przekuł w prywatną wojenkę
poczytaj więcej w tym wątku, może zmienisz zdanie
Albo raczej: za czyich rządów tam weszliśmy. Pamiętaj, że wejście do obu struktur było wieloletnim procesem, co do którego słuszności - szczególnie w części dotyczącej NATO - większość jednak zgadzała się ponad podziałami.
Oczywiście. Dlatego napisałem że będę tylko trochę złośliwy Aczkolwiek jak porównuję rządy lewicy z obecnymi rzadami to nie jestem pewny na którą strone wagi wychylają sie szale...
Przemyślana opinia i nietuzinkowa z którą się zgodzę. Ja nigdy nie zagłębiałem się w historię "Solidarności" i ludzi "Solidarności" ale myślę że walka o szeroko rozumianą "wolność" była jakby ubocznym produktem ( o ile można tak to nazwać ) walki o prawa pracownicze
Wczoraj trafiłem na twita w którym ktoś przypomniał upadłość Diory którą "prywatyzował" Lewandowski. Tak na to zwróciłem uwagę bo siedzimy wszyscy w muzyce i zastanawiam się gdzie byłaby Diora gdyby nie została postawiona w stan upadłości i przez wszystkie te lata była dobrze zarządzana
To też było przykre patrzeć jak się Polacy miotają w UK w poszukiwaniu byle jakiej pracy. Niewiele osób miało dobrą pracę i godne zarobki. To samo w Danii i Norwegii.
Ta partia to jakieś nieporozumienie . Cieszyło mnie nawet powstanie partii " Razem" i ruchu Zandberga
Pewnie nikt z nas nie miał okazji zapoznać się z tą pracą. Wszyscy widzieliśmy jedynie cytowane fragmenty, które zakładam że są prawdziwe (gdyby nie były, łatwo można by to głośno udowodnić). Nie wiem Tarkus jak dla Ciebie, ale dla mnie te kilka cytatów dyskredytują podręcznik. Nie mówimy o czyjejś pracy magisterskiej (pracę Zyzaka akurat przeczytałem, mam ją chyba gdzieś jeszcze na PDF i uważam że była dobra, ale to bez znaczenia), tylko o książce, z której mają się uczyć dzieciaki w szkole. Skoro autor pozwala sobie na takie tezy jak te wywleczone, to trzeba o tym głośno mówić, bo to jedyny sposób, by tego gniota chociaż skorygować. Taką akcję można nazwać nagonką czy jak kto chce, ważne by odniosła skutek.
Tyle że cytaty mogą być wyrwane z kontekstu. Na tej zasadzie w Biblii znajdują się słowa "Boga nie ma": "Głupiec rzekł w swym sercu: Boga nie ma". Dopiero zapoznanie się z większymi partiami tekstu mogłoby nam coś powiedzieć. Dlatego piszę, że chciałbym ten podręcznik przeczytać.MaciejT pisze: ↑28 sie 2022, 22:55Pewnie nikt z nas nie miał okazji zapoznać się z tą pracą. Wszyscy widzieliśmy jedynie cytowane fragmenty, które zakładam że są prawdziwe (gdyby nie były, łatwo można by to głośno udowodnić). Nie wiem Tarkus jak dla Ciebie, ale dla mnie te kilka cytatów dyskredytują podręcznik. Nie mówimy o czyjejś pracy magisterskiej (pracę Zyzaka akurat przeczytałem, mam ją chyba gdzieś jeszcze na PDF i uważam że była dobra, ale to bez znaczenia), tylko o książce, z której mają się uczyć dzieciaki w szkole.
Tylko jest kwestia, jak się mówi. Gdyby chodziło wyłącznie o merytoryczną krytykę, byłbym jak najbardziej za. Zresztą, o czym już wzmiankowałem, Szymon Babuchowski na łamach "Gościa Niedzielnego" takiej niejednostronnej oceny dokonał. Z jednej strony pochwalił zawartą w książce solidną dawkę wiedzy, z drugiej zarzucił autorowi napisanie wielu fragmentów stylem publicystycznym. Zdecydowanie skrytykował również wplatanie do tekstu co najmniej kontrowersyjnych tez, jak ta o "hodowli dzieci". Dodał także - z czym się zgadzam i co myślę od dawna - że być może podręcznik szkolny powinien być pisany przez zespół naukowców, nie przez pojedynczego naukowca (choćby najwybitniejszego).
I bardzo dobrze że jemu to wytknął.
Mnie niekoniecznie, bo sformułowanie "dużo jednak ambitniejszy" brzmi niezręcznie, tak jakby autor puszczał oczko: OK, wiecie, to lepsze od punka, ale jednak mimo wszystko to rock Dużo bardziej ambitniejszy zabrzmiałoby lepiej, ale to też kwestia odpowiedniej redakcji tekstu.
Wg Twojej logiki, ja i moja 10-miesięczna córka jesteśmy już z natury komunistami, bo mój śp. dziadek, kierownik PGR-u, był członkiem PZPR.Merrick pisze: ↑27 sie 2022, 10:57Po za tym sentyment i słabość Tuska do Niemiec nie bierze się z znikąd. Ciotka Tuska zginęła na statku "Wilhelm Gustloff" który ewakuował elitę niemiecką z wolnego miasta Gdańsk . No i ten nieszczęsny dziadek z wermachtu też ma znaczenie gdyż dziadek był volksdeutschem. Wpisanie na listę volksliste aby zostać Volksdeutsche wiązało się z postępowaniem administracyjnym na wniosek zainteresowanego. Pan Tusk na prawdę jest niebezpieczny . Psychologiczna próba wyparcia niebezpieczeństwa jakie niesie z sobą Tusk jest dobre dla dzieci ale nie dla dojrzałych i myślących ludzi
Nie za bardzo rozumiem to czepianie się do komunistów w kraju, w którym większość obywateli właśnie dzięki nim mogła coś osiągnąć, wyjść z przysłowiowej kurnej chaty, zdobyć wykształcenie, etc. Pamiętam z opowiadań babć i dziadka oraz swojej niani, jaka w latach 30. straszliwa bieda była choćby na wschodzie Polski, gdzie babcia, nauczycielka na wsi w Bieszczadach, krępowała się wyjąć na przerwie kanapkę, bo wiedziała, że dzieci są głodne. A jak któreś zachorowało, to kobiety przychodziły do niej po trochę herbaty, traktując ją jako lekarstwo. Można więc, i nawet należy, różnie oceniać lata 1945-1989 w Polsce, ale fakt jest faktem, nędza odeszła wtedy do lamusa i awans społeczny milionów ludzi stał się faktem. Tak na przełomie 1989/1990 roku rozmawiałem ze znajomym, trochę ode mnie starszym, psioczącym na poprzedni system. Bardzo był niezadowolony gdy usłyszał, że nie ma na co narzekać, ponieważ jego ojciec, prosty robotnik i członek ORMO na dodatek (a jak się później okazało również TW) przed rokiem 1939 nigdy nie skończyłby zaocznych studiów i nie zostałby inteligentem w pierwszym pokoleniu; dzieci, jego również, też w życiu na studia by nie posłał, bo nie byłoby go na to stać. PRL dał więc im wszystko. I proszę, tyle lat minęło od tej rozmowy, a gość wciąż się na mnie boczy A co do Twojego dziadka Wojtku to takie były czasy: wspomniana babcia, po wojnie kierowniczka prowincjonalnej szkółki gdzieś we Wrocławskiem, została zmuszona do zapisania się do partii, na zasadzie, że jak nie, to nie utrzyma pracy - co miała robić, wdowa z dwójką małych dzieci? Zapisała się, a ta czerwona, nowiutka książeczka leżąca w szufladzie nakastlika, bez żadnych opłaconych składek, bo tego już nikt nie wymagał - grunt, że została zapisana - nie dawała jej spokoju do końca życia.