Mawis pisze: ↑11 sty 2022, 16:43
Dobra ale preferuje takich bluesrockowych bardziej



.
No i pamietaj o plumkaniu
Bles Rockowych? To Clapton, 0 jazzu i on kopiuje Roberta Johnsona zasadniczo wcale się tego nie wstydząc, bo to honor. Co prawda Roberta kiedyś powiesili, a Eric ma jeszcze wszystko przed sobą i pewnie warto śledzić. Czarny humor.. wiem, a miałobyć o wesołej muzyczce.
@ Mavis'ie - Sun Ra "27 II" taki kawałek, sztandarowy dla Arkestry.. coś jak Time After Time dla późnego Davisa.. do porzygania to grali jako i Miles tę Lauperychę.
O! Gitarzyści od Milesa (ale solo) - Cudowny John Scofield i funkowy Mike Stern (!).
Ja to uwielbiam Pete Cosey'a ale odradzam.. bo to nie przelewki, to już bardziej John McLaughlin z Milesem, Shakti i jako leader.
A podobno w piwnicy Milesa Davisa były taśmy Miles/Jimi bo coś planowali i kombinowali. I kto te taśmy podjął? I gdzie one są? .. no czekamy.
No tak bluesowych można uprościć, że było tylko dwóch R.Johnson i BB King. Pomijamy całe pokolenia Delta Bluesowców, Chicagowców itd.. reszta ich kopiuje po prostu łącznie z SRV, bo ileż można wyciągnąć z tej pentatoniki? To jednak nie o bluesowcach temat. No bo Mayall itd.. temat rzeka.
E-tam..
jazz to jest muza na gitarę, a nie tam pierdu,pierdu..
Eddie Lang! Lata 20te XXw., prekursor zasadniczo i jeden z pierwszych wielkich, Eddie Condon i paru innych. Chatlie Christian i Herb Elis. Kenny Burell i Barney Kesel.
Zaczynamy od Wes Montgomery'go i chyba Joe Pass'a (u mnie wielka atencja). Zasadniczo gitarę jazzową w stylu mainstreamowo klasycznym definiuje rozwój instrumentu z uwzględnieniem rzecz oczywista tego co wniosło całe pokolenie francuskich cyganów w osobie Django Reinchardta na czele i jego artystyczni spadkobiercy.
Kto wie jak potoczyły by się koła jazzowej gitary gdyby nie wypadek Django (poparzenia palców) i wielka wojna światowa.
Eh.. te wypadki, niedawno zmarł jeden z wielkich gitary jazzowej. Genialny Pat Martino. Niesamowita postać i nietuzinkowy artysta. Gość, który w wyniku wylewu utracił pamięć i będąc uznanym muzykiem musiał nauczyć się grać na instrumencie od nowa. Wyobrażacie sobie. Bo ja nie!
Słuchałem go w Kongresowej jakiś czas temu, był już po wylewie i w doskonałej formie. Czy to był WSJD czy JJ już nie pamiętam, ale się działo.
Chronologicznie już było, to teraz będzie po prostu dobrze i bardzo dobrze.
Bardzo dobrze to Charlie Byrd - wszystko i Grant Green też wszystko, Wes - wszytko + i jeszcze trochę.
cdn...
p.s. A Pat Martino - pewnie

proszę: Pat Martino Interchange na Muse, na zachętę!

w kwartecie. Zachęcam, plumkaning ale dość dynamiczny, bo Pat nigdy nie brał jeńców.