No i padło na mnie - długo nosiłem się z zamiarem sprawdzenia jak zewnętrzny pre wypadnie w porównaniu z tym wbudowanym w moje Sansui. Szczerze to wydawało mi się to zbędną fanaberią, bo byłem zadowolony z brzmienia i ogólnie z toru, jaki złożyłem. W zasadzie jedyne co mnie pchało w kierunku takich konstrukcji jak BuPhono czy Nuda to możliwości zabawy z nastawami. Wziąłem tedy od kolegi wydry ostatnią wersję jego konstukcji (wg jego słów to już ósma). Ale wziąłem upewniwszy się, że jakby co, to jednak oddam. Ale nie oddam

Podłączyłem, puściłem winylka i w sumie nie wiedziałem czego się spodziewać... Pierwsze wrażenie było takie, że w sumie to nie słyszę specjalnie różnicy. Doszukiwałem się nie tam gdzie trzeba - myślałem że może coś barwowo będzie inaczej czy coś... a to nie to! Dopiero przy którymś z kolei numerze widzę, że scena się przemeblowała. I że poszło to w takim kierunku, który mi odpowiada. Do tej pory wszystko było, sorry za porównanie, jak w zupie - zmieszane ze sobą. Teraz jest zdecydowanie lepsza separacja. A co za tym idzie - pojawia się więcej smaczków i szczegółów. Chętniej wróciłem do słuchania płyt z wokalem.
Wkładka na której obecnie słucham to Shure M95 z SASem od Jico. Zostawiłem dla niej nastawy 70k i 250pf, najbardziej jak dla mnie interesujące.
Wzmacniacz: NAD model 200, Gramofon: Kenwood KD 990, Wkładka: AT33PTG/II, Pre: ANK od Misse, SUT: Uesugi U-Bros-5, CD: Denon DCD 1600NE, Yamaha CDX 1060, Kolumny: Harbeth Monitor HL mk3