Robert007Lenert pisze:Dobra niech wam będzie, jestem przeżytkiem, wariatem, który da sie pokroić za "Om" Johna Coltrane wydany na starym impulsowskim grubym jak palec winylu w grubej tekturowej, rozkładanej laminowanej i dodatkowo lakierowanej okładce.
Oczywiście, że to jest najsłuszniejsza racja na świecie. Kto by się nie dał pokroić za oryginały Impulse, Riverside, Blue Note i Chess i jeszcze długo można wymieniać? Niestety, takie płyty kosztują krocie. Dla mnie pozostaje bycie czujnym na okazje, które od czasu do czasu się zdarzają oraz kupowanie dobrych reedycji. Takich, które brzmieniowo nie odstają od oryginałów i są przygotowane z wielką dbałością o szczegóły. Owszem, brakuje im MOJO, ale to nabywa się z czasem.
JacK pisze:Zdarza mi się jednak kupować wznowienia ale podobno są nie remasterowane i pochodzą z analogowych nagrań. Piszę o firmie Mofi dawniej zwanej Mfsl.
Ekhm, wszystko, co wymaga przygotowania nowego wzorca, który trafia na matryce to jest remastering. Nieważne czy ze starej taśmy, czy ze źródła cyfrowego. W przypadku taśm, które mają po 50 lat czasami zmiany są konieczne. Stare szpule nie są wieczne, niektóre były nieodpowiednio przechowywane i traktowane. W skrajnych przypadkach użycie matek jest niemożliwe z powodu tragicznego stanu i trzeba uciec się do kopii bezpieczeństwa nagranych kiedy nośnik wzorcowy pachniał nowością.
MFSL podpada pod remastering.