fragment wywiadu z prof. Romualdem Dębskim, za Wikipedią: "Kierownik Kliniki Położnictwa i Ginekologii Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. Kierowana przez niego klinika kilkukrotnie wygrywała w rankingu Medical Tribune na najlepszy oddział ginekologiczny w Polsce. Założyciel (z żoną Marzeną Dębską) przychodni lekarskiej Dębski Clinic. całość dostepna tu:
https://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290 ... a_zle.html
"Aborcja to naprawdę jest obrzydliwa rzecz. Ale powinienem być z pacjentką na dobre i na złe. Czasem wciąż przyjmuję te "zsyłki". Dzwoni do mnie kolega: "Przyjmij, wiesz, boję się, że u nas w miejscowości zrobią pikiety, będę miał piekło". Przyjmuję. Ja też miałem pod oknami demonstracje pro-life.
Od profesora Chazana też bym przyjął pacjentkę. Tę kobietę opisaną we "Wprost" [38-letnia Agnieszka w 22. tygodniu ciąży otrzymała diagnozę, że jej dziecko nie ma fragmentu czaszki, ma zanik mózgu i wodogłowie. Kobieta twierdzi, że prof. Chazan specjalnie zlecał niepotrzebne badania, by było za późno na legalną aborcję]. Teraz najprawdopodobniej z powodu zaawansowanego wodogłowia pacjentka będzie musiała mieć wykonane bezsensowne cięcie cesarskie, bo nie da się już tego dziecka urodzić drogami natury. To obciążanie jej organizmu niepotrzebną operacją, po której będzie musiała odczekać wiele miesięcy, żeby móc starać się o kolejną ciążę. Szanse na posiadanie upragnionego dziecka spadają. Ta kobieta swoje już przeszła, starając się 13 lat o dziecko, również metodą in vitro, roniąc poprzednie ciąże.
Kiedy, według pana profesora, zaczyna się życie ludzkie?
W momencie zapłodnienia komórki jajowej, tu zgadzam się z prof. Chazanem. Chociaż nauka wyróżnia kilka zasadniczych progów, które warto mieć w pamięci. Przez mniej więcej cztery doby po zapłodnieniu komórki namnażają się wyłącznie przy użyciu białek od matki (z komórki jajowej), białka ojca (z plemnika) nie są jeszcze w ogóle używane. I po tych czterech dobach nawet do 80 proc. (!) zarodków samoistnie obumiera, kobieta nawet nie wie, że była w ciąży. Po czterech-sześciu dobach po zapłodnieniu dochodzi do implantacji zarodka w macicy. Są naukowcy, choć w mniejszości, którzy twierdzą, że dopiero wówczas zaczyna się ciąża. To, kiedy uznajemy, że życie się "zaczęło", zależy też od kultury i warunków. Są dziś kraje, np. azjatyckie, gdzie dziecku nadaje się imię dopiero miesiąc po narodzinach, bo śmiertelność noworodków jest tak wysoka. Być może społeczeństwo w ten sposób chroni rodziców przed zbytnim przywiązywaniem się do dziecka.
Chcę podkreślić jedno: moim zdaniem życie ludzkie zaczyna się od zapłodnienia, ale nie można zaprzeczyć, że do pewnego momentu jest to życie zależne, zależne od organizmu matki.
W jakich sytuacjach wyraża pan zgodę na przerwanie ciąży?
-Zazwyczaj są to bardzo poważne uszkodzenia płodu. Proszę podejść do mojego komputera, pokażę pani zdjęcia, żeby pani wiedziała, o czym mówimy. To są na przykład ciąże akranialne - płód nie ma kości pokrywy czaszki, z czasem dochodzi też do zaniku mózgu. Nie ma głowy, jest tylko szyja. Albo tylko nos, nie tam, gdzie powinien, bo wszystko jest źle. W takich akurat konkretnie przypadkach powód uszkodzenia bywa banalny. Brak odpowiedniej ilości kwasu foliowego w diecie matki. Powinna była łykać tabletki trzy miesiące przed zapłodnieniem, ale przecież nie każda kobieta planuje ciążę. Takie dziecko, jeśli przeżyje poród, zazwyczaj umiera w pierwszej lub drugiej dobie po porodzie, bardzo rzadko w piątej-szóstej.
Nie da się przedłużyć mu życia?
Nie! Uważa pani, że etyczne byłoby nawet próbować? Słyszała pani o uporczywej terapii? Współpracujemy z hospicjum domowym, które mieści się przy ulicy Agatowej w Warszawie. Jego założyciel, docent Tomasz Dangel, jest największym przeciwnikiem uporczywej terapii. Hospicjum służy do tego, żeby nieuleczalnie chore dziecko mogło z godnością, możliwie bez bólu i cierpień, odejść z tego świata. Dla niego opieka ofiarowana przez hospicjum jest alternatywą dla respiratora i rurek intubacyjnych. Ale nie każdy wie, że działanie hospicjum domowego polega na tym, że zespół lekarsko-pielęgniarski przyjeżdża do domu, gdzie mieszka to dziecko, i tam pomaga rodzicom się nim zajmować. To nie jest tak, że dziecko się gdzieś oddaje, że ono sobie będzie żyło w wygodnym hospicjum i po problemie. Czy może pokazać pani kolejne zdjęcia?
Nie.
Pojechałem z komputerem do Sejmu, gdy chciano zaostrzyć ustawę antyaborcyjną. Po obejrzeniu zdjęć tych płodów część posłów przestała nalegać na zradykalizowanie ustawy. Wielu ludzi po prostu nie wie, co to znaczy głębokie uszkodzenie płodu. Przecież na ścianach w szpitalach położniczych wszędzie wiszą obrazki różowiutkich bobasów w pastelowych ramkach. A tu nie o tym mówimy, w ogóle nie o tym.
W sytuacji gdy płód ma poważne wady, pan namawia pacjentkę do kontynuacji ciąży, coś jej pan sugeruje?
Ja się zajmuję diagnostyką prenatalną, czyli badam dzieci przed urodzeniem, żeby ich rodzice mogli wiedzieć, czy są zdrowe, czy nie. Najfajniej jest powiedzieć, że wszystko jest dobrze. Ale czasem okazuje się, że dziecko jest chore. Dobrze, gdy można je leczyć - ale co, jeśli nie można? Gdzie miałbym tych rodziców odesłać? Prowadzę w tym gabinecie kilka rozmów miesięcznie z parami, które mają postawioną diagnozę, że płód jest bardzo poważnie uszkodzony. Mówię im: macie dwa wyjścia, oba złe.
Bywa, że decydują się urodzić?
Oczywiście! Tak robi nie taka mała grupa kobiet. Zależy to też od rodzaju wady, choroby. Znacznie łatwiej jest podjąć decyzję o porodzie dziecka nieuleczalnie chorego, które umrze wkrótce po porodzie lub nawet w ciąży, niż dziecka, które będzie ciężko upośledzone, niepełnosprawne, przeżyje rodziców i nadal będzie wymagało opieki. Miałem niedawno pacjentkę, u której dziecka nie wykształciły się nerki. Co za tym idzie, nie rozwinęły się również płuca. Mówiąc wprost, wiedzieliśmy, że dziecko, tuż po przyjściu na świat, udusi się. Ta kobieta postanowiła donosić ciążę. Jak tylko urodziła, owinęliśmy dziecko pieluszką i położyliśmy jej na brzuchu. Tuliła je do piersi, aż ono usnęło. Wszystko, co mogliśmy zrobić, to stworzyć pacjentce jak najbardziej intymne warunki, nie przeszkadzać. Ale nie potrafię odpowiedzieć, co w takiej sytuacji jest lepszym wyjściem czy co jest mniejszym złem. Bo ktoś może powiedzieć tak: im mniej rozwinięty płód, tym mniej czuje bólu. A to dziecko się przecież po prostu dusi."