Jaculek pisze: ↑20 lut 2020, 17:47
Przy okazji bardzo sympatyczny sprzedawca. Ręcznie pisany liścik i origami. Milutko.

Gratki. Fajny sprzedawca.
Mam i ja

Shure V15 mkIII. Dzisiaj dotarła.
Zakup podyktowany był czystą ciekawością różnymi MMkami. W planie mam Jico Vn35he do niej.
Na pokładzie obecnie ma (chyba) ori eliptyka

(Super Track "Plus").
Igiełka po wstępnych oględzinach wygląda na zdrową. Kawał diamęciora - ze dwa karaty
Body w ładnym stanie. Bez rys itp niespodzianek.
To mój pierwszy kontakt ever z tą tak zwaną "Legendarną Shure"

W związku z tym parę słów...
Po małym, pączkowym deserku zabrałem się za porządną kalibrację.
Nastawiłem Bufonika wstępnie na 47k 320pf
Na pierwszy ogień poszedł Dead Can Dance - Dionysus. Znam tą płytę bardzo dobrze - jest tam co słuchać - jak dla mnie świetny tester.
Zamknąłem oczęta i od pierwszych dźwięków .... (no muszę pokolorować bo tym razem NIE wytrzymam

):
Poczułem się jakbym siedział o północy w łódeczce na środku morza

a z każdej strony słyszę śpiew syren
Byłem w szoku po tym co usłyszałem. Omotała mnie ta wkładka swym śpiewem kompletnie.
No nie chce mi się wierzyć w to co słyszę. Taki tam sobie eliptyk a takie cuda ???
Ogromna scena, świetna separacja instrumentów, detal. Góra, tak jak lubię, klarowna, nie nachalna. Ogólnie świetny, ciepły przekaz.
Dół, bas czuć MOC - ależ ten szczur ma kopa

... To jest moje granie.
Po pół godzinie słuchana zerwałem się na równe nogi i dawaj inną płytę.
Poszło Manu Katche i po chwili pomyślałem sobie: ...No to pozamiatane Simon

, bierz szpadel i do ogródka po garnek bo przed tobą mk IV, V...

Tyle.
Jutro weekend się zaczyna. Zrewiduję sobie zatem ten hurraoptymizm

Może się po prostu przeżarłem pączkami ... pytanie co w nich było
