Puściłem sobie ten kompakt. Chyba z piętnaście lat tej płyty nie słuchałem.
Fish po odejściu z Marillion miał generalnie pecha do współpracowników odpowiedzialnych za warstwę muzyczną. Większość jego płyt jest mocno nijaka. Ja przynajmniej jakoś nie mogę się przemóc, żeby do tego wracać.
Vigil jest w porządku, choć kto słyszał demko niewydanej płyty Marillionu (załączone na drugiej płycie remastera Clutching at Straws), ten wie, że mogło być kurcze lepiej jakby się nie pożarli.
Szczytowym osiągnięciem Fisha jest dla mnie Sunsets on Empire. Mocno tam zadziałał Steven WIlson, co słychać, ale wszystko się trzyma kupy i nie ma tam w zasadzie jednego słabego kawałka. Raingods with Zippos, to w zasadzie tylko tytułowa suita, a pierwsze 25 minut można pominąć. Fellini Days to ostatni jego album, który w ogóle kupiłem.
A samego Fisha spotkałem prawie dwadzieścia lat temu w Przemyślu. Grał wtedy koncert na rynku w rzęsistym deszczu. (Jest z tego DVD). Podpisał mi wszystkie płyty

Świetny gość.
Edit: Dojechałem do końca płyty. W ogóle zapomniałem, że Fish nagrał taki utwór jak Cliche.

No jest kawał piosenki.