SimonTemplar pisze: ↑29 wrz 2018, 11:25
Mimo wszystko skuś się na recenzję.
No dobra, po trzech dniach grania non stop czuję się w miarę kompetentny coś opisać, nie by się chwalić ale niektórzy koledzy chcieli by się dzielić wrażeniami.
Nie wiedziałem czy wydzielać wątek czy nie to wstawiam tu. Najwyżej się przeniesie jakby co.
Od razu uprzedzę, że wrażenia dotyczą mojego modelu Emittera z sezonu 2013/2014 . ASR robi wzmacniacze od lat osiemdziesiątych, co roku coś zmieniają i ulepszają więc inne roczniki mogą brzmieć inaczej. Tak to jest w manufakturach. Gdybyście kupowali to można numer seryjny wysłać do ASR i powiedzą co to za cudak. Szybko odpowiadają.
Pierwszy raz zwróciłem uwagę na ASR kiedy zobaczyłem, że znajomy kolekcjoner dość ekskluzywnych wkładek gramofonowych jedzie na ASR Emitter II i preampie ASR Basis Exclusive i bardzo sobie chwali. Oczywiście pomyślałem że to przerost formy nad treścią tyle skrzyń w domu trzymać. Bez sensu.
Jednak moje eksperymenty z głośnikami w końcu zawiodły mnie do Vulkanów które nie są łatwe do napędzenia i zaliczyłem lekki pat. I wtedy Karol stwierdził, że ASR da radę. Skoro dwie osoby mówią ci że jesteś pijany to znaczy że jesteś, pomyślałem

Szybkie google i akurat w salonie audio w Belgii mieli Emitter I Basic, ex-demo, na wyprzedaży, przeceniony o 50%. Co to się oznacza w pieniądzach ? No dalej niestety to się oznacza spore wydatki. Mój model to kompletny golas. Jest to podstawowy Emitter z pojedynczym zasilaniem (bo można mieć podwójne czyli 4 trafa , kto bogatemu zabroni), bez wejścia słuchawkowego, bez srebrzonych radiatorów i złotych gałek, bez złącz XLR… No biedak po prostu, a i tak mógłbym dwa zestawy Accuphase nabyć za niego. Strach myśleć o regularnej cenie i o modelu „na wypasie”. Jedyne udogodnienie to ciężki pilot zrobiony z płyty nagrobnej.
Na zdjęciach urodą raczej nie grzeszył ale po wypakowaniu z olbrzymich pancernych pudeł (w środku są takie siatki żebrowane z grubaśnej pianki) okazało się, że całkiem fajnie to wygląda. Materiały wysokiej jakości. Montaż niemiecki. Od razu mi się spodobało szczelne zamknięcie wzmaka w obudowie z akrylu. Zawsze miałem schizę, że koty sierść wrzucają do Accu i przykrywałem go narzutką by broń Boże nic się nie zakurzyło. Tu mam to z głowy. W trakcie pracy można przez dymioną pleksi obserwować różnokolorowe diody. Coś jak Audi R8 z silnikiem który przez tylną szybę widać.
Do przesyłki dołączono butelkę płynu do czyszczenia śladów kocich łap na akrylu i odpowiednią mikrofibrę. ASR jest ciężki (w sumie zasilacz i amp prawie 60kg) , ma grubaśne, twarde i mega niewygodne kable no i zajmuje duuużo miejsca. (Przepraszam mój wierny Szogunie, że wystawiłem cię na sprzedaż ale półki nie są z gumy.) Z tyłu jest cała masa wejść RCA ale mnie interesowało tylko jedno. Oznaczone „Dir” czyli direkt, omija układ selektora i specjalnymi srebrnymi przewodami i osobną linią masy idzie wprost do źródła. ASR zapewnia, że to wejście daje najlepszy dźwięk. Minusem jest, że wtedy nie da się korzystać z innych podłączeń. Trzeba fizycznie wypiąć kable. Mi to pasuje bo słucham właściwie tylko gramofonu. Do radia mam osobny zestaw.
Emitter może pracować w trybie 1 (czyli EKO) lub w trybie 2 (german artillery). Czyli właściwie ma jeden tryb jak dla mnie

Radiatory są duże i bardzo dobrze policzone bo ASR nigdy specjalnie się nie grzeje. Ot tak przyjemnie ciepły jest. Między radiatorami idealnie mieści się okładka winyla. Fajne miejsce do ekspozycji podczas słuchania. Przypadek ?
Tradycyjnych regulacji nie ma za wiele ale za to ma kilka dość nietypowych. Można np. ustawić impedancję wejściową by dopasować go idealnie do źródła dźwięku. Można też ustalić poziom sygnału wejściowego dla różnych wejść by był np. taki sam z CD i z tunera.
Odpalenie Emittera to show bo procesor sterujący wykonuje system check i uruchamia kolejne sekcje, co jest odmierzane miganiem diod i odliczaniem na głównym wyświetlaczu. Jakby się czekało na spektakl …33…22…11…
Akurat skończył odliczać kiedy przyjechał Karol, więc usiedliśmy i zapodaliśmy muzę. Szok i niedowierzanie od pierwszej sekundy. Siedzieliśmy z otwartymi buziami, jak te głupki, jak Beavis i Butthead przed telewizorem, wydając z siebie jakieś „hehehehe” i okrzyki „wow, słyszałeś ?” , „ale bas zszedł” „słyszałeś te struny? „, „ale wokal…” itp.itd.
Mijają dni, piętrzą się płyty na stoliku, a szok pozostaje. To tak można ? Tak prosto w twarz ? Bez ostrzeżenia ? Jakby wielki koc opadł na drodze do muzycznej nirwany. A wydawało się nam przedtem, że jest przecież super ! Czy to nie ma końca ? Kurde, jesteśmy troszkę osłuchani ale ASR sprawił że spadły klapki. Czułem jak Karol, który zazwyczaj narzeka i szuka dziury w całym, zaczyna się zastanawiać „sprzedać lewą nerkę czy prawą”…
Trudno opisać co robi Emitter bo właściwie on nie robi z dźwiękiem niczego spektakularnego. Wzmacnia go i steruje nim kolumny. Ale robi to z taką łatwością, lekkością i naturalnością jakiej się kompletnie nie spodziewałem. Nie wiedziałem, że tak można. Efekt jest taki, że muzyka brzmi jak na żywo. Nic więcej nie trzeba. Vulkany zaczęły już nie tylko dobrze grać jak z Accu. Zaczęły błyszczeć i unosić się nad podłogą. Wycisnął z nich maxa. Czy ja naprawdę potrzebuję Titanów? Hmm...
Dzięki Emiterowi przenosiłem się z koncertu Beatlesów na koncert Możdżera i na koncert Yazoo. Wszyscy grali w moim salonie. Wystarczyło zamknąć oczy.
ASR nic nie upiększa, nie słodzi ale też nie oziębia. Mówi ci „chłopie, tak brzmi ta płyta co grasz”. Jest detaliczny ale nie męczący. Nie epatuje tę swoją mocą i szczegółem. Wyważone, soczyste i dojrzałe granie. W instrukcji piszą, że przed słuchaniem warto go włączyć godzinę wcześniej. Coś w tym jest bo każda kolejna płyta brzmi lepiej i nie chce się naciskać guzika „standby”.
ASR można wystawić w dowolnej lidze i podłączyć dowolne kolumny. Myślę, że jak bym mu pralkę podłączył to też by zagrała solówkę na bębnie jak Bohnam. W końcu dla obciążenia 1 ohm ma takie same zniekształcenia jak dla 8 ohm. Mój Basic nie jest królem mocy. Przy 8 ohm 2x140W ale wydajność prądowa jest znakomita i to właśnie słychać w głośnych monumentalnych nagraniach.
A jak raz zdradziecko wyjąłem mu wtyczkę z gniazdka 220V to Emitter grał jeszcze przez dobrą chwilę zupełnie normalnie zanim zgasł !
ASRy są robione ręcznie w Niemczech na świetnych podzespołach. PCB ma pogrubiane miedziano-ołowiano-cynowe ścieżki. Dwa 700VA transformatory EI Philbert-Mantelschnitt. Przez pleksę widać ilość pracy jaka konieczna jest do jego wykonania. Wojskowe kontraktony, własne kable, top wykonanie. To musi kosztować.
Czy warto ? Jasne że warto! Jeśli tylko stan zdrowia pozwala to warto sprzedać nerkę. Poważnie. Jakby ASR był lżejszy to na noc bym go do łóżka zabierał

Minusy ? Poza gabarytami, wagą i ceną – nie stwierdziłem póki co.