Podepnę się pod temat, gdyż jest mi bliski. Też mam w domu adoptowanego ze schroniska kota (a ściślej – kotkę, która ma na imię Petra i ma około 2,5 roku). Jest ze mną już od ponad roku.
Posiadanie w jednym domu kota oraz gramofonu i kolekcji płyt nieuchronnie rodzi pytanie, jak to ze sobą pogodzić (innymi słowy, jak uchronić swoje skarby przed kotem

). Ja stosuję następujące metody:
1. Odtwarzanie zawsze przy zamkniętej pokrywie, co zresztą chroni też płyty i gramofon przed kurzem i sierścią,
2. Płyty stoją wysoko, w miejscu niedostępnym dla kota (w sumie nigdy nie sprawdzałem, ale przypuszczam, że rząd ustawionych pionowo, grzbietami na zewnątrz płyt mógłby stanowić dla kota atrakcyjny drapak – wolę nie sprawdzać),
3. Unikanie pozostawiania płyt gdzieś na wierzchu, w miejscach, do których kot ma dostęp. Oczywiście newralgicznym momentem jest czyszczenie i suszenie płyt (używam myjki Knosti). Gdy płyty stoją i się suszą, a kot przebywa w tym samym pomieszczeniu, staram się nie spuszczać kota z oka. Jak dotąd nigdy się jednak nie interesowała suszącymi się płytami.
Gramofonu oraz reszty sprzętu nie mogę ustawić w takim miejscu, aby kotka go nie dosięgnęła. Generalnie jednak, mało ją to interesuje, nawet gdy płyta się kręci. Czasem kotka przemyka w pobliżu lub kręci się pod półką, na której stoi sprzęt, ale nie zdarzyło mi się, aby wskoczyła na gramofon czy wzmacniacz. Pozycję, którą widać na zdjęciu, zajmuje tylko pod moją kontrolą, gdy jestem tuż obok.
Na szczęście moja kotka nie dotyka kolumn głośnikowych, w tym maskownic.
Muzyka jakiej słucham jest mojej kotce całkowicie obojętna. Innymi słowy, słucha wszystkiego razem ze mną. Potrafi też zasnąć nawet gdy słucham głośniej

)