Felix1988 pisze: ↑30 sie 2022, 10:45
uważam, że kapitalistyczna Polska po roku 1945 tyle tym najbiedniejszym by nie dała, a jej ewentualnego rozwoju aż tak by nie odczuli, nadal w większości klepiąc biedę
W kółko i z uporem zakładasz, że gdyby nie sowieci, w Polsce czas by się zatrzymał.
Pamiętam taką telewizyjną dyskusję, chyba z 1989 lub '90, w której ktoś celnie wytykał słabość PRL-owskiej gospodarki mieszkaniowej (co oczywiście w niczym nie usprawiedliwia
braku polityki mieszkaniowej po 1989!). No i pewien komuch zaprotestował, że w PRL-u budowano więcej mieszkań niż przed wojną. Na co ktoś przytomnie odpalił: "Przepraszam, a ile Karol Wielki wyprodukował telewizorów?". Per analogiam, w 20-leciu międzywojennym pewnych technologii po prostu nie było, inne były w powijakach, jeszcze inne były drogimi nowościami. To samo z wieloma rozwiązaniami ekonomiczno-socjalnymi, które w powojennym świecie - także zachodnim, a nie tylko w realsocjalistycznym! - stały się czymś normalnym. W powojennej Europie Zachodniej szkolnictwo ponadpodstawowe, tak jak i u nas, finansowano z podatków (bezpłatnego szkolnictwa nigdzie nie było i nie ma; jest tylko płatne bezpośrednio indywidualnie lub pośrednio solidarnie). Co do opieki zdrowotnej, w takiej np. Francji początkowo była refundowana post factum, później już z góry.
Realia II RP były mniej więcej takie, jakie być mogły. Miały one wiele wspólnego z ekonomiczno-technologicznymi realiami całej epoki. Jeszcze więcej - z poziomem, z którego w 1918 starowaliśmy, a który w większości nie wynikał z naszej winy (podział na Polskę "A" i "B" jakoś dziwnie pokrywał się z granicami niedawnych zaborów). Polska weszła w niepodległość z wielkimi zaległościami i stopniowo nadrabiała je. Że nie dało się zrobić wszystkiego naraz, to inna sprawa. Być może dałoby się zrobić więcej, ale niewiele.
Niepodważalnym faktem jest, że powojenny kapitalizm działał prężniej od komunizmu. Ponadto w Europie Zachodniej (a w dużym stopniu i w USA) był to już kapitalizm znacząco inny od przedwojennego, z dużo większym solidaryzmem społecznym, z dużo wyraźniejszym wpływem rozwoju gospodarczego na poziom życia ogółu ludności. Nie ma żadnego powodu, by przypuszczać, że akurat kapitalistyczna Polska byłaby wyjątkiem.
Elektryfikacja była dużym przedsięwzięciem i dużo, dużo czasu minęło, nim je sfinalizowano. Tu gdzie mieszkam ostatnia wioska została zelektryfikowana... w 1967, 22 lata po wojnie. I wszystko tak się u nas ciągnęło, bo system był niewydolny.
By postawić kropkę nad "i": gdyby nie komuna, nie przejechałby przez nas walec kryzysu lat 80. Był to bowiem kryzys czysto komunistyczny, wynikły ze słabości systemu jako takiego.
chudy_b pisze: ↑30 sie 2022, 11:51
Z pewnością reprezentowałeś wtedy niewielką część społeczeństwa która była w miarę świadoma tego co kupują.
Nie zawsze jest winą klienta, że nie wie, co kupuje. Pamiętaj, że w tamtych czasach zwykle nie było kogo spytać; nie było Internetu. Gdyby wtedy ktoś wpadł na pomysł zrobienia cyklicznego programu TV, gdzie różne urządzenia byłyby testowane, a także otwierane by pokazać, co jest w środku itp., myślę, że miałby niezłą oglądalność, a świadomość konsumencka szybciej by wzrastała. Np. jeden z odcinków (lub nawet ich krótki cykl) mógłby nosić podtytuł "Czy
hi-fi zawsze znaczy: hi-fi".
Merrick pisze: ↑30 sie 2022, 12:17
Tarkus pisze: ↑30 sie 2022, 10:31
"hi-fi" było określoną normą,
Tego nie wiedziałem
Przynajmniej w Niemczech tak było: "hi-fi" było obwarowane normą DIN-ileś tam. Ale chyba nie tylko tam. Gdy w 1971 Philips wypuścił nową linię sprzętu, anonsował ją jako "lepszą od hi-fi" (podobno nie bez podstaw), co znaczy, że i tam za oznaczeniem "hi-fi" stały określone parametry, które sprzęt musiał spełniać.