
Raz do "Turcji siem wybrałem" to akurat było po tym zaraz jak nad naszo wsio przelcioł metełoryt i Se wycinam drzewa i obrabiam w swoim lesie, bo Q mam.
Nagle zapierdziela przez zagajnik wprost na mnie jakaś młoda dziewuszka i pyta: Dzień dobry. Przepraszam, którędy dojdę do parkingu?
Nizaco, odpowiadam i odłożywszy piłę mechaniczną co żem nią te masakrę leśną czynił, pokazuję gest z cyklu "tam".
Ona: A daleko to?
Ja: Bedzie z 300 metrów wedle tego świerka co panienka widzi obok tabliczki mojej "teren prywatny - wstęp wzbroniony".
Ona: Dziękuję bardzo i jeb wyciąga telefon i ustawia gps'a. Do widzenia i dziękuję.
Ja: Nizaco, szczęść Boże. Się panienka zgubi to psze wrócić. Zaprowadzę.
