
Ja myślałem, że słuchamy winyli tylko dlatego, że właśnie dążymy do odbierania idealnego dźwięku, jak najbardziej zbliżonego do oryginału (a przynajmniej znacznie lepszego od CD). A tego osiągnąć za pomocą vivanco czy monacora spr6 (i ciutke droższych konstrukcji z ładną i markową nazwą na froncie) raczej nie da rady. Ja po wysłuchaniu tych przedwzmacniaczy wróciłem na chwilę do CD bo biorąc pod uwagę koszt płyt winylowych, zabawa z ich utrzymaniem itd, to taka jakość dźwięku (na tych przedwzacniaczach) nie ma dla mnie sensu. Ja rozumiem, że każdy ma jakieś ograniczenia budżetowe i chwilowo można jechać na czymś gorszym ale chyba lepiej mieć świadomość, że to wszystko są kompromisy (oby chwilowe) i jest na świecie sprzęt lepszy i znacznie lepiej grający

W przeciwnym bądż razie po jaką cholerę cała ta zabawa?