Była śmieszna, bo czyhałem na okazję. Ogólnie wydawanie setek złotych na płytę jest dla mnie trochę niezbyt zgodne z moją polityką, ale...
Założenie było proste kupić Division Bell pierwsze wydanie na granatowym winylu do 200zł. Gdy myślałem, że się udało, to wyszło, że d...
Misja będzie kontynuowana, ale z większą ostrożnością, a póki co nagram album z FLACa na szpulę.
Pech w tym, że sprzedałem szpulowca i teraz szukam drugiego.
Rejestrując się na forum miłośników płyt winylowych miałem pewne obiekcje na temat czy nie trafię na bandę snobów z przerośniętymi portfelami, ale na szczęście tak się nie stało, więc powiem wam tak. Jestem studentem, nie pracuję, a winyle i sprzęt grający kupuję za pieniądze ze stypendium. Trudno poszaleć za stypendium naukowe mając tak kosztowne pasje (kupując jedną szpulę do magnetofonu 10,5" jestem o 100zł lżejszy), dlatego nie biję się z ludźmi o płyty za 700zł, bo jak ktoś ma kasę to kupuje. Niestety wraca moda na czarne płyty i mnóstwo nowobogackich kupuje to za wszelką cenę, tylko po to, żeby być fajnym? Nie mam pojęcia...
EDIT:
Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć jeszcze jedną prostą rzecz: dlaczego niektóre reedycje albumów kisną na aukcjach nietykane i aukcje się kończą nierozstrzygnięte z ceną wywoławczą 99zł, a niektóre reedycje przełamują 500zł? Tego nie jestem w stanie pojąć. Oczywiście obie płyty były tak samo wydane i były nieużywane.