Celebrowanie słuchania
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 41648
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Celebrowanie słuchania
Myślę, że patrzysz na to trochę ze złej perspektywy Kusma
Zresztą, co Cię obchodzi opinia innych o Twoim hobby?
Zresztą, co Cię obchodzi opinia innych o Twoim hobby?
Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
http://www.winyl.net/viewtopic.php?f=6&t=6268
http://www.winyl.net/viewtopic.php?f=6&t=6268
-
- Posty: 3185
- Rejestracja: 05 paź 2011, 08:34
- Lokalizacja: Gdynia
Celebrowanie słuchania
Na mnie znajomi na początku patrzeli nieco z przymrużeniem oka jak zauważyli ponowną fascynację winylami,a teraz targają mi różne płyty bez względu na stan,co stawia mnie nieraz trochę w kłopotliwej sytuacji,gdyż ciężko mi powiedzieć żeby szmelcu nie tachali
- Kusma
- Posty: 354
- Rejestracja: 12 gru 2011, 22:32
- Lokalizacja: Chełm, lubelskie
Celebrowanie słuchania
Być może masz rację, postawilem sobie taką "tezę" - wnioskowanie - i niekoniecznie jest w 100% trafna - zresztą ci "znajomi" to był tylko przykład - do "tezy" - iż istnieje możliwość że winyle staną się hipsterskie.Wojtek pisze:Myślę, że patrzysz na to trochę ze złej perspektywy Kusma
Nie bulwersuj się tak forumowiczu... to tylko moja subiektywna opinia :D
- Wojtek
- Administrator
- Posty: 41648
- Rejestracja: 02 lut 2009, 02:59
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Celebrowanie słuchania
Gramofony i winyle może już są uznawane w pewnych kręgach za przejaw bycia hipsterem, ale chodzi tutaj o co innego, a mianowicie: nawet jeśli, to co z tego?
To brzmi tak jakby człowiek nie mógł lubić/jeździć BMW, bo ktoś powie, że wozi się "dresowozem"... itp.
To brzmi tak jakby człowiek nie mógł lubić/jeździć BMW, bo ktoś powie, że wozi się "dresowozem"... itp.
Tubylcza wredota, tudzież insza kanalia
http://www.winyl.net/viewtopic.php?f=6&t=6268
http://www.winyl.net/viewtopic.php?f=6&t=6268
-
- Posty: 3185
- Rejestracja: 05 paź 2011, 08:34
- Lokalizacja: Gdynia
- winylowo
- Posty: 90
- Rejestracja: 16 lis 2011, 14:42
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Celebrowanie słuchania
Myślę, że sporo ludzi na tym forum nie zainteresowało się winylami dlatego, że są modne, a dlatego, że to jest po postu coś niebywale wyjątkowego.
Ja nazywam winyle wehikułami czasu, i nie wiele mnie obchodzi co ludzie na ten temat myślą, czy jest to moda, czy jest to hipsterskie,
płytami interesuję się drugą dekadę, zatem nie jest to wynik mody
i nie znam nikogo, kto nawet w wyniku mody zainteresował się winylami, aby z tego hobby zrezygnował
Tak to już jest, taka magia
Ja nazywam winyle wehikułami czasu, i nie wiele mnie obchodzi co ludzie na ten temat myślą, czy jest to moda, czy jest to hipsterskie,
płytami interesuję się drugą dekadę, zatem nie jest to wynik mody
i nie znam nikogo, kto nawet w wyniku mody zainteresował się winylami, aby z tego hobby zrezygnował
Tak to już jest, taka magia
- JacK
- Posty: 2472
- Rejestracja: 12 kwie 2011, 11:30
- Gramofon: Kuzma Stabi S
- Lokalizacja: Bielsko - Biała
Re: Celebrowanie słuchania
Zostawmy na boku magie. Pamiętam swoją skromną kolekcje winyli w latach 80' gdzie zdobycie wartościowego "zachodniego" tytułu wiązało się z niezwykle trudnym logistycznie i ciężkim kapitałowo zadaniem. W efekcie gdy po raz enty nie udało się zdobyć upragnionego tytułu można było tylko się wściec. Teraz gdy wygodnie siedząc w fotelu i klikając po rozmaitych ebayach można do woli przebierać w ofertach, a potem to już poczta przyniesie zakupy. Kolekcjonowanie winyli w dobie internetu stało się więc niezwykle proste i o ile nie jesteśmy świrami typu "only first press" to nawet niedrogie hobby jest.
Kuzma Stabi S, Rega RB300, Dynavector DV - 10X5, Sonneteer's Sedley (first edition), AVM Competition, B&W CDM1NT
- winylowo
- Posty: 90
- Rejestracja: 16 lis 2011, 14:42
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Celebrowanie słuchania
Witam Wszystkich w Nowym Roku, jakże nowym i wspaniałym.
Przeczytałem całą dyskusję i widzę, że jednak to prawda Winyle wytwarzają coś magicznego, na tyle, że nawet można o tym gadać
A co do łatwości kolekcjonowania JacK'u to po części się zgodzę, to fakt klikasz kupujesz i masz, ale jak ja się wybieram na zakupy nawet internetowe, to zawsze mam podniesione ciśnienie i są duże emocje. Myślę, że to, że kiedyś było tak trudno, a teraz jest łatwiej to nic złego. Emocje są te same przecież. Lubię eksperymentować i szukać muzyki, różnej, jak przychodzi mi paczka do domu, to czasami nie mam pojęcia co się tam znajduje, a wieczorem, przy przygaszonym świetle zaczyna się prawdziwa podróż w krainę nieznanych do tej pory dźwięków. I to jest dla mnie największy urok kolekcjonowania płyt - odkrywanie nowych światów, a sam sposób ich pozyskiwania już nie tak bardzo.
Nawet się cieszę, że już nie jest tak jak kiedyś. O ile fajniej móc sobie pozwolić na kupowanie tych wszystkich płyt, których kiedyś bym nie zaryzykował? Nie kupowałbym brazylijskiej bossanowy, jakbym jeszcze wszystkich Sabbatów nie miał skompletowanych Jak to Wojtek napisał gdzieś wyżej odnośnie innej wypowiedzi, wszystko zależy od tego, jak podchodzisz do sprawy. Dla mnie akurat, dostępność i łatwość nabycia to plus, a emocje są związane ze słuchaniem muzyki, z jej odkrywaniem z poszukiwaniami.
Bo to np. jest tak, że kupiłem sobie płytkę Didier Bocqueta i spasowała, to zaraz zacząłem szukać, kto z nim tworzył, jaki to klimat, jakie środowisko, i tak od linka do linka buduje się obraz jakiś większy, za jedną płyta krył się cały świat do tej poty nie znanych dźwięków. I to jest w tym wspaniałe.
Był czas, że kolekcjonowałem CD, ale szczerze przyznam, że rzadko bywało z CD tak jak z winylami. Jak było powiedziane w filmie "Winylmania": Muzyka z winyla jest żywa, nie przetworzona przez żadne maszyny, muzyka na CD to jednak cyfrowy zapis muzyki. W rowkach płyty winylowej zaklęty jest głos i muzyka. I coś w tym jest, trochę sentymentalnego, trochę bajecznego, trochę może nawet dziecinnego, ale prawda jest taka, że jak się słucha winyli to się jakoś chce wejść głębiej, nie tylko posłuchać, ale poznać, zrozumieć, zobaczyć, poczuć.
Może trochę za bardzo filozoficznie podchodzę do tego, ale mnie się wydaje, że z winylami jest jak z innym człowiekiem. Jak jest fajny to się chce go lepiej poznać
Dziękuję i pozdrawiam
Przeczytałem całą dyskusję i widzę, że jednak to prawda Winyle wytwarzają coś magicznego, na tyle, że nawet można o tym gadać
A co do łatwości kolekcjonowania JacK'u to po części się zgodzę, to fakt klikasz kupujesz i masz, ale jak ja się wybieram na zakupy nawet internetowe, to zawsze mam podniesione ciśnienie i są duże emocje. Myślę, że to, że kiedyś było tak trudno, a teraz jest łatwiej to nic złego. Emocje są te same przecież. Lubię eksperymentować i szukać muzyki, różnej, jak przychodzi mi paczka do domu, to czasami nie mam pojęcia co się tam znajduje, a wieczorem, przy przygaszonym świetle zaczyna się prawdziwa podróż w krainę nieznanych do tej pory dźwięków. I to jest dla mnie największy urok kolekcjonowania płyt - odkrywanie nowych światów, a sam sposób ich pozyskiwania już nie tak bardzo.
Nawet się cieszę, że już nie jest tak jak kiedyś. O ile fajniej móc sobie pozwolić na kupowanie tych wszystkich płyt, których kiedyś bym nie zaryzykował? Nie kupowałbym brazylijskiej bossanowy, jakbym jeszcze wszystkich Sabbatów nie miał skompletowanych Jak to Wojtek napisał gdzieś wyżej odnośnie innej wypowiedzi, wszystko zależy od tego, jak podchodzisz do sprawy. Dla mnie akurat, dostępność i łatwość nabycia to plus, a emocje są związane ze słuchaniem muzyki, z jej odkrywaniem z poszukiwaniami.
Bo to np. jest tak, że kupiłem sobie płytkę Didier Bocqueta i spasowała, to zaraz zacząłem szukać, kto z nim tworzył, jaki to klimat, jakie środowisko, i tak od linka do linka buduje się obraz jakiś większy, za jedną płyta krył się cały świat do tej poty nie znanych dźwięków. I to jest w tym wspaniałe.
Był czas, że kolekcjonowałem CD, ale szczerze przyznam, że rzadko bywało z CD tak jak z winylami. Jak było powiedziane w filmie "Winylmania": Muzyka z winyla jest żywa, nie przetworzona przez żadne maszyny, muzyka na CD to jednak cyfrowy zapis muzyki. W rowkach płyty winylowej zaklęty jest głos i muzyka. I coś w tym jest, trochę sentymentalnego, trochę bajecznego, trochę może nawet dziecinnego, ale prawda jest taka, że jak się słucha winyli to się jakoś chce wejść głębiej, nie tylko posłuchać, ale poznać, zrozumieć, zobaczyć, poczuć.
Może trochę za bardzo filozoficznie podchodzę do tego, ale mnie się wydaje, że z winylami jest jak z innym człowiekiem. Jak jest fajny to się chce go lepiej poznać
Dziękuję i pozdrawiam
- bonnylarmes
- Posty: 20
- Rejestracja: 27 mar 2013, 18:16
- Lokalizacja: Olsztyn
Celebrowanie słuchania
a ja czuję się dziwnie kiedy wpadają do mnie znajomi na stancję na jakieś piwo, imprezę etc. (tak jestem studentem ) widzą kolekcję czarnych płyt i ich zatyka. Nie mówią że 'cool', ale mam wrażenie że mają mnie trochę za dziwaka, ze się w to 'bawię', że chce mi się 'pieprzyć' z tym że wyjmuję płytę, kładę na talerz, zmieniam strony, jaram się całością, poligrafią, zapachem starocia... reszta odpali play w winampie i do przodu;)
-
- Posty: 8
- Rejestracja: 11 mar 2013, 23:04
- Lokalizacja: N 51° 17' 13.00", E 17° 59' 39.50
Celebrowanie słuchania
Słuchanie muzy z analoga, to jak czytanie książki...
Grundig PS 4500+Grado Black
- arturromarr
- Posty: 134
- Rejestracja: 09 sie 2012, 22:53
- Lokalizacja: Łódź
Re: Celebrowanie słuchania
Bardzo trafne porównanie z tymi Winylami i książkami.
PS:
Jak ktoś lubi cytowanego tu Pana Mana to zachęcam do programu trzeciego w radiu (np. audycja w piątkowe poranki)
PS:
Jak ktoś lubi cytowanego tu Pana Mana to zachęcam do programu trzeciego w radiu (np. audycja w piątkowe poranki)
- dalmatyn
- Posty: 199
- Rejestracja: 30 sty 2012, 09:07
- Gramofon: Grundig PS3500
- Lokalizacja: Stolica Rockandrolla
- Kontakt:
Celebrowanie słuchania
Pan Wojtek potrafi równie ciekawe opowiadać o muzyce jak Pan Kaczkowski. Po takich wstępie o wiele milej słucha się proponowanych pozycji. Nawet utwory, którymi normalnie nie zainteresowałbym się, potrafią zaciekawić.
Pozdrawiam
- arturromarr
- Posty: 134
- Rejestracja: 09 sie 2012, 22:53
- Lokalizacja: Łódź
Re: Celebrowanie słuchania
Co do celebracji to w moim (raczej naszym) przypadku wygląda to trochę inaczej, ze względu na to że słucham płyt razem z półtora roczną córeczką Alą.
Postanowiłem gruntownie rozwijać jej wrażliwość muzyczną dlatego używamy gramofonu wspólnie. Poza tym jak śpi to mogę słuchać tylko bardzo cicho a to już nie to samo. Cały proceder jest wysokiego ryzyka i zarówno płyty jak i sprzęt są w nieustannym zagrożeniu.
Zajście zaczyna się od hasła-komendy "gramofon". Córka zaczyna automatycznie biegać i wykrzykiwać coś na wzór (fon.) "gagu".
Odwrotu już nie ma więc wydobywam gramofon i wybieramy płytę (od tej pory robi się niebezpiecznie) , czyli obserwuję która płyta była by pierwsza zniszczona gdybym nie powstrzymywał córki.
Następnie trzeba wyjąć i lekko omieść płytę i dla odwrócenia jej uwagi od tego, Ala dostaje polecenie wyczyszczenia ściereczką pokrywy gramofonu.
Właściwie to można by zostawić ją na pół godziny z tą czynnością, no ale przecież mamy posłuchać muzyki.
Teraz najgorsze czyli podniesienie pokrywy i uruchomienie płyty. Doszedłem do perfekcji równej ekipom zmieniającym koła na torze F1 i z dumą stwierdzam że córce udało się tylko raz mnie wyprzedzić i wyrwać ramie.
Dalej już tylko trening wydolnościowy czyli wspólne tańce, hulanki i swawole do póki ......póki tata nie "padnie".
Raczej serwujemy jakiś szybki i rytmiczny repertuar bo inaczej Ala się szybko nudzi dźwiękami co jest wprost proporcjonalne do zainteresowania samym sprzętem czego jedno z nas nie chce.
Na koniec takiego maratonu córkę, która nadal "wygina śmiało ciało" przejmuje mama, żebym mógł spakować sprzęt i płyty do strefy bezpiecznej (czytaj. na wysokość powyżej palców dziecka). Kubatura strefy bezpiecznej wraz z upływającym czasem systematycznie zmniejsza się.
Przyznam że czasem się rozmarzę o tym żeby posłuchać czegoś spokojnego w spokoju, ale wtedy sobie myślę, że kiedyś pewnie gdy już będę mógł sobie na to pozwolić zatęsknię za tymi dzisiejszymi harcami.
Ciekawe czy Ala też będzie słuchała czarnych krążków po takiej edukacji od podstaw.
Pozdrawiam tatusiów winylomaniaków.
Postanowiłem gruntownie rozwijać jej wrażliwość muzyczną dlatego używamy gramofonu wspólnie. Poza tym jak śpi to mogę słuchać tylko bardzo cicho a to już nie to samo. Cały proceder jest wysokiego ryzyka i zarówno płyty jak i sprzęt są w nieustannym zagrożeniu.
Zajście zaczyna się od hasła-komendy "gramofon". Córka zaczyna automatycznie biegać i wykrzykiwać coś na wzór (fon.) "gagu".
Odwrotu już nie ma więc wydobywam gramofon i wybieramy płytę (od tej pory robi się niebezpiecznie) , czyli obserwuję która płyta była by pierwsza zniszczona gdybym nie powstrzymywał córki.
Następnie trzeba wyjąć i lekko omieść płytę i dla odwrócenia jej uwagi od tego, Ala dostaje polecenie wyczyszczenia ściereczką pokrywy gramofonu.
Właściwie to można by zostawić ją na pół godziny z tą czynnością, no ale przecież mamy posłuchać muzyki.
Teraz najgorsze czyli podniesienie pokrywy i uruchomienie płyty. Doszedłem do perfekcji równej ekipom zmieniającym koła na torze F1 i z dumą stwierdzam że córce udało się tylko raz mnie wyprzedzić i wyrwać ramie.
Dalej już tylko trening wydolnościowy czyli wspólne tańce, hulanki i swawole do póki ......póki tata nie "padnie".
Raczej serwujemy jakiś szybki i rytmiczny repertuar bo inaczej Ala się szybko nudzi dźwiękami co jest wprost proporcjonalne do zainteresowania samym sprzętem czego jedno z nas nie chce.
Na koniec takiego maratonu córkę, która nadal "wygina śmiało ciało" przejmuje mama, żebym mógł spakować sprzęt i płyty do strefy bezpiecznej (czytaj. na wysokość powyżej palców dziecka). Kubatura strefy bezpiecznej wraz z upływającym czasem systematycznie zmniejsza się.
Przyznam że czasem się rozmarzę o tym żeby posłuchać czegoś spokojnego w spokoju, ale wtedy sobie myślę, że kiedyś pewnie gdy już będę mógł sobie na to pozwolić zatęsknię za tymi dzisiejszymi harcami.
Ciekawe czy Ala też będzie słuchała czarnych krążków po takiej edukacji od podstaw.
Pozdrawiam tatusiów winylomaniaków.
- Carpenter
- Posty: 815
- Rejestracja: 05 maja 2013, 22:58
- Gramofon: Kenwood KP-990
- Lokalizacja: Częstochowa
Re: Celebrowanie słuchania
Celebrowanie słuchania muzyki to tworzenie rytuału z czynności, jak by nie było, dość zwyczajnej. Rytuał można wypracować odnośnie każdej czynności. Japończycy mają rytuał parzenia i picia herbaty, a przecież jest to czynność tak zwyczajna.
Tak więc nie chodzi o rangę czynności, a o... nadanie dowolnej czynności tej wysokiej rangi. Czy to ma sens? Jak najbardziej! Wolimy brać udział w czynnościach ważnych, uroczystych, pięknych. My, a przede wszystkim nasza podświadomość. To ona decyduje co lubimy, a co nie.
Jestem jak najbardziej za uczynieniem rytuału ze słuchania muzyki. Akurat w moim przypadku jest tak, że kolumny mam pochowane w kątach pokoju i jeśli chcę posłuchać muzyki (nie przez słuchawki) to muszę je wysunąć na środek pokoju, podłączyć kable (sztywne AntiCables - osiem sztuk) i zajmuje mi to ok 10 minut. Nie narzekam, bo czymże jest 10 minut w porównaniu z wiecznością? Za to robi się w tego rytuał! I o to chodzi!
Potem zasiadam do słuchania, często przy fajce albo cygarze, a po kilkudziesięciu minutach robię sobie espresso. Żona jest w pracy albo w galerii handlowej. Nie oglądam wtedy telewizji, nie czytam książki, nie włączam komputera - tylko słucham. Smak fajki, cygara czy kawy odciąga moją uwagę od muzyki, a muzyka odciąga moją uwagę od smaków, ale pozwalam sobie na te drobne nieuważności. Jest pięknie!
Rytuał rules - jak mówią Anglicy!
Tak więc nie chodzi o rangę czynności, a o... nadanie dowolnej czynności tej wysokiej rangi. Czy to ma sens? Jak najbardziej! Wolimy brać udział w czynnościach ważnych, uroczystych, pięknych. My, a przede wszystkim nasza podświadomość. To ona decyduje co lubimy, a co nie.
Jestem jak najbardziej za uczynieniem rytuału ze słuchania muzyki. Akurat w moim przypadku jest tak, że kolumny mam pochowane w kątach pokoju i jeśli chcę posłuchać muzyki (nie przez słuchawki) to muszę je wysunąć na środek pokoju, podłączyć kable (sztywne AntiCables - osiem sztuk) i zajmuje mi to ok 10 minut. Nie narzekam, bo czymże jest 10 minut w porównaniu z wiecznością? Za to robi się w tego rytuał! I o to chodzi!
Potem zasiadam do słuchania, często przy fajce albo cygarze, a po kilkudziesięciu minutach robię sobie espresso. Żona jest w pracy albo w galerii handlowej. Nie oglądam wtedy telewizji, nie czytam książki, nie włączam komputera - tylko słucham. Smak fajki, cygara czy kawy odciąga moją uwagę od muzyki, a muzyka odciąga moją uwagę od smaków, ale pozwalam sobie na te drobne nieuważności. Jest pięknie!
Rytuał rules - jak mówią Anglicy!
-
- Posty: 268
- Rejestracja: 22 sie 2013, 20:03
Re: Celebrowanie słuchania
Winyle były u mnie zawsze, jako dzieciak obserwowałem kręcące się na Bambino pocztówki dźwiękowe, potem dostałem artura, potem kupiłem sobie jakąś unitrę... W domu były polskie płyty, trochę czeskich (pogranicze), jak zachodni tytuł to z demoludów... Potem nastało cd i fascynacja tym nośnikiem, budowanie kolekcji, kompletowanie dyskografii, uzbierało się może kilka tysięcy...
Na szczęście nigdy nie sprzedałem gramofonu, nie robiłem z vinyli latających spodków (jak niektórzy koledzy). Ba, od czasu do czasu kupowałem sobie jakiegoś vinyla (a to boksik Radiohead, a to reedycję Cream -nie wiedząc wtedy, że starsze wydania grają inaczej...). W zeszłym roku znalazłem swój nowy kąt do życia, przeprowadziłem się, nie miałem telewizji, chwilowo internetu. Kupiłem stary wzmacniacz, potem jeszcze starszy gramofon... zacząłem szukać dzieciństwa na vinylach - na przykład "Pearl" Janis Joplin (bo tata przegrywał tę płytę na kasetę...), "The Wall" (bo pamiętam, że jako dziecko słuchałem tego na porządnym wówczas sprzęcie u przyjaciela ojca, wtedy po raz pierwszy chyba usłyszałem, co znaczy stereo...), "Atom Heart Mother" (bo do dzisiaj pamiętam jak w Trójce puścił to Piotr Kaczkowski i powaliło mnie...) itp., itd.
Anteny do telewizora nie zamontowałem i chyba tak już zostanie. TV stoi, czasem mam kaprys, by włączyć jakiś film czy koncert. Mam czas! Wieczorami, nocami, na słuchanie muzyki, radia, na czytanie książek... Nie wierzyłem, że uda mi się kiedyś zatrzymać, a jednak. Dzięki vinylom? Chyba trochę tak.
Na szczęście nigdy nie sprzedałem gramofonu, nie robiłem z vinyli latających spodków (jak niektórzy koledzy). Ba, od czasu do czasu kupowałem sobie jakiegoś vinyla (a to boksik Radiohead, a to reedycję Cream -nie wiedząc wtedy, że starsze wydania grają inaczej...). W zeszłym roku znalazłem swój nowy kąt do życia, przeprowadziłem się, nie miałem telewizji, chwilowo internetu. Kupiłem stary wzmacniacz, potem jeszcze starszy gramofon... zacząłem szukać dzieciństwa na vinylach - na przykład "Pearl" Janis Joplin (bo tata przegrywał tę płytę na kasetę...), "The Wall" (bo pamiętam, że jako dziecko słuchałem tego na porządnym wówczas sprzęcie u przyjaciela ojca, wtedy po raz pierwszy chyba usłyszałem, co znaczy stereo...), "Atom Heart Mother" (bo do dzisiaj pamiętam jak w Trójce puścił to Piotr Kaczkowski i powaliło mnie...) itp., itd.
Anteny do telewizora nie zamontowałem i chyba tak już zostanie. TV stoi, czasem mam kaprys, by włączyć jakiś film czy koncert. Mam czas! Wieczorami, nocami, na słuchanie muzyki, radia, na czytanie książek... Nie wierzyłem, że uda mi się kiedyś zatrzymać, a jednak. Dzięki vinylom? Chyba trochę tak.