KLUB MŁODEGO I STAREGO TETRYKA!

Piotr__
Posty: 103
Rejestracja: 28 sty 2022, 18:42
Gramofon: własny sklejak
Lokalizacja: mazowieckie

Re: KLUB MŁODEGO I STAREGO TETRYKA!

#31

Post autor: Piotr__ »

<Dziś będzie chwila o muzyce>, ale nie o płytach, a o samym słuchaniu... jak to jest że część "czynnych" muzyków olewa odtwarzanie poprzez sprzęt audio? owszem puszczają sobie coś tam, na czymś tam, w zasadzie na czymkolwiek, totalnie bez znaczenia na czym, traktując słuchaną tak muzykę jako taki zapis, praktycznie niczym się to nie różni od czytania wydrukowanej partytury pod warunkiem że cokolwiek jeszcze się z tych strzępów dźwiękowych da usłyszeć ;) Nie jestem zawodowym muzykiem, ale lubię obcować z muzyką i dźwiękami na żywo. Nie będę tu rozpisywał się o koncertach (tam głównie chodzi o towarzyszące emocje i posłuchanie swojego muzyka, niestety prawie zawsze towarzyszy temu nagłośnienie, niestety często nawet w przypadku muzyki klasycznej :cry: ) Napiszę tylko o słuchaniu solo-grajka bez nagłośnienia na ulicy, o wspólnym śpiewaniu przy ognisku, słuchaniu natężenia dźwięków wszelakich przed zbliżającą się burzą w końcu o słuchaniu ptaków w lesie, szumu strumienia czy traw... I teraz prosto i prostacko: jeśli ktoś łyka brednie na temat naturalnego odtwarzania przez hi-fi zapisanej na jakiejś tam płycie muzyki (celowo nie wnikam w tej chwili w dłuugi ciąg zależności, realizacji itp) to niech wyjdzie z chałupy w ten dzisiejszy piękny majowy dzień i rozpali sobie grilla - najlepiej ze swojego sprzętu.
"Bezsprzętowe" jak to nazywam odtwarzanie starych winyli z audio vintage to fajna idea, lecz tylko idea, owszem daje to trochę więcej przyjemności i radości od słuchania męczącego sprzętowego jazgotu otaczającego nas zewsząd (tak intensywnie że już nie znamy nic innego), ale jak ma ją pojąć ktokolwiek komu się wydaje że jego wspaniały hi-end doskonale odtwarza zagraną wcześniej ten raz jeden na żywo muzykę (nawet bez cienia zwątpienia ów audiofil twierdzi przy tym że każdy musi się najpierw tydzień do jego wspaniałego hi-endu akomodować i uczyć pilnie prawdziwego słuchania :doh: :lol: ) Jak ma to zrozumieć kolega Mnietek z gimnazjum ze 100 terabajtami mp3 na dysku "wszystkich" wykonawców? Już prędzej zrozumieją to sami muzycy, którzy codziennie obcują na żywo z instrumentami i ci co strumieni (nie strumieniowych :mrgreen: ) w spokoju słuchają... <miłego dnia>
"Więc..... Niektórzy ludzie chcą zniekształceń, aby ich instrumenty brzmiały lepiej. Inni chcą minimalnych zniekształceń, aby wyraźniej słyszeć zniekształcenia z instrumentów. Muzyka jednego człowieka jest hałasem innego człowieka......."
Piotr__
Posty: 103
Rejestracja: 28 sty 2022, 18:42
Gramofon: własny sklejak
Lokalizacja: mazowieckie

Re: KLUB MŁODEGO I STAREGO TETRYKA!

#32

Post autor: Piotr__ »

<budujemy kolumny z kartonu>
Nooo nie, jak ktoś chce może kupić sobie taką kolumnę w jak wspomniałem niesezonowanej gównosklejce za 30 kafli koniecznie ze złotą tabliczką z wyrytym napisem hi-end bo inaczej to hi-end może nie być...Po co to robimy? by się nie namęczyć, nie wykosztować, olać marketingowe brednie, a sprawdzić sobie co to są szerokopasmowce, jeśli tego jeszcze nie wiemy bo wydaje się nam to niedosępne, albo by słuchać sobie prosto i przyjemnie muzyki nie będąc inżynierem akustykiem - coś akurat dla ludzi lubiących muzykę, ale nie cierpiących na audiofilię, nie znających elektroniki i nie rozumiejących latania ze sprzętem pod pachą z wywieszonym jęzorem po kolegach na odsłuchy ;)

1. Bierzemy karton najlepiej by był 5-warstwowy, minimum 3-warstwowy., laminowany, ale zwyczajny też może być (wtedy na koniec oklejamy go szczelnie taśmą)

2 Węższe klapy w pudełku składamy do środka - usztywnią nam konstrukcję i będą trzymać "po skosie" klapy boczne

3. Klapy boczne składamy do środka, ale nie do końca tylko tak by stworzyć skosy, a w środku powstała wolna przestrzeń

4. Głośnik dobrze by był przytwierdzony od środka, a nie od zewnątrz, w większości vintage jest filc który będzie się stykał z kartonem i o to chodzi.

5.Na zdjęciach bawię się kartonem 50x37x25 cm gł., gdyby był o 15cm wyższy byłyby to mniej więcej oryginalne rozmiary skrzynki zmontowanej na przełomie 50/60 przez Isophona, tamta konstrukcja jest jednak zamknięta i szparą (z półką w środku) w dolnej części skrzynki. Za głośnikiem ścianka jest mocno wygłuszona - to warunek by kupa nie wyszła - ale tylko w przypadku skrzynki zamkniętej, oczywiście w środku ma krążyć powietrze więc niczym innym nie zaśmiecamy środka.
Ścianki nie powinny być z grubej bylejakiej sklejki tylko z bardzo suchej, może być bardzo cienka sklejona liściasta z iglastą. W starych radiach dawano wręcz dyktę na pierwszy plan do przytwierdzenie głośników, dopiero za nią było cokolwiek innego.

6. Nie ma co się aż tak skrobać z wymiarami skrzynki - zasada jest prosta - kartonowa skrzynka musi być znacznie większa od zastosowanego szerokopasmowca vintage. Jeśli jest średnia możemy ją zamknąć po środku (przypominam że nasza ma z tyłu od środka skosy) dodatkową pionowa zaślepką... ale z otworkami (jak w starym radiu) Otworki te to nie jest jak mylnie myśli dziś spora liczba ludzi jakaś tam wentylacja, czy tanie zakrycie by nie grzebać w środku, otworki to coś w rodzaju fizycznego filtra który "przepuszcza" wysokie częstotliwości a niskie "zamyka" - ważne by otworki miały po minimum 5mm a optimum 8mm średnicy i miały równe, symetryczne odstępy między sobą. Małe skrzynki w przypadku tych głośników się nie sprawdzają (może tylko dla wysokotonowców). Jeśli skrzynka jest bardzo duża może być z tyłu bez zaślepki - po prostu otwarta.

7. Po bokach bliżej tylnej krawędzi boków robimy też otworki - tam nam będzie uciekać część dźwięku na boki.

8 Karton musi być z zewnątrz gładki, śliski i twardy (zasada podobna jak w tubach) dźwięk nie ma iść po miękkiej, chropowatej powierzchni. Dodatkowe oklejenie utwardza nam też pudło w przypadku zastosowania większych głośników (na szczęście gruby mdf tu by zaszkodził w zachowaniu naszych rezo-głośników zamiast pomóc jak karton, tak więc nie ma co się śmiać z tego kartonowego rozwiązania :mrgreen:

9. Głośnik podłączamy bez zwrotnicy czyli na żywca, ostatecznie jeśli mamy mocny wzmacniacz możemy dać kondensator 150-200 uF na zabezpieczenie, ale to wypacza całą idę - najlepszy dźwięk jest przy zwykłym drucie i sensownej obudowie dla głośnika. Kondensator 3-4uf dajemy natomiast zawsze w przypadku wysokotonowca 10cm ale... do staroci muzycznych z winyli do których służyć będzie nasza kolumna możemy obyć się i bez wysokotonowca 10cm - nie będzie "gorzej" jedynie przyjemniej, ale niektórzy mogą się z tym mimo sporego braku słyszalnych winylowych śmieci i trzasków sprzed 50 lat poczuć gorzej.. psychicznie... to już nie moja sprawa :)

10 . Amplifikacja. To istotna sprawa: 70 letnie szerokopasmowce vintage które chcemy pojedynczo montować, miały max po 10 watów, a normą było 3-5. Czym wzmacniacz będzie miał mniejszą moc tym większa pewność że nie spalimy głośnika - tu jest odwrotna zasada niż współczesne fanaberie - nie terzba nam 200 watów do kolumn 100 watów. Jeśli będzie lampowy bądź na germanach mamy też większą gwarancję że przyjemnie z nimi zagra. By krzem podobnie zagrał nie warto się męczyć i kosztować.

Wzmacniacze germanowe będą miały często ładniejsza barwę. konturowość i mocniejsze basy, ale przy lampowcach przegrają z przestrzennością, spójnością i poszczególnymi delikatnymi wybrzmieniami, obie konstrukcje będą (przynajmniej powinny) jednak w przeciwieństwie do tego co znamy ze współczesnego audio gładkie i muzykalne. W przypadku bardzo głośnego słuchania germaniaki mogą zacząć męczyć, szkoda też do nich zamiast typowych małych kolumn "box z lat 60" z szerokopasmowacami i małym basowcem pchać głośniki z radia z lat 50 w dużych obudowach bo ich aż tak nie docenią, choć i tak da się przyjemnie tego słuchać.

Natomiast proste TANIE kilku-watowe lampki na el84 i podobnych powinny całkowicie wystarczyć nam do zabawy starymi szerokopasmowcami vintage. Jeszcze jakby miały oryginalne trafa głośnikowe to miód malina mimo że w teorii to mogiła. Takie konstrukcje to była norma w tamtych latach w większości komercyjnych odbiorników radiowych, czasy SE już się kończyły, a czasy lampowych smoków po 30-80 watów jeszcze nie nadeszły tak więc to było optimum do tego typu słuchania muzyki.

11. Kartonowe rezo-kolumny ustawiamy na ziemi jeśli mają grać mocniejszą muzykę i na standach jeśli delikatniejszą. Niepotrzebne składamy na płask i chowamy za szafę, a głośniki złączamy za sobą i dajemy na szafę - śladu po naszych eksperymentach nie ma, jeśli nie mamy szafy może być regał :)

12. Celowo nie podaję nazw głośników by się nie pojawili demolatorzy - dobra jest większość, szczególnie te z przełomu 50/60, można je zdobyć osobno lub w zepsutym radiu z piwnicy. Ostatecznie kupić nowe ale w przypadku tych przystępnych cenowo nie usłyszymy połowy tego co z vintage w zamian dostając zupełnie nieprzydatne bajery i więcej zbędnej mocy. Nie będą też miały magnesów Alnico i aż tak dużej dobroci dla konstrukcji otwartych/rezonujących. Kosztowo z vintage w zależności od głośników i źródła ich zakupu zamykamy się w 100-600zł za kolumny. Zapomniany ampli germanowy o najmniejszej mocy czyli takiej która będzie dla nas najlepsza a która nie wystarcza dziś nikomu to 100-500zł, najlepiej by przypomniał radyjko z PRLu wtedy nikt go nie chce. Do tego gramofon, często też z pre gramofonowe jeśli zdobyliśmy naprawdę starą i z podstawowego przedziału amplifikację.
Mniejsze głośniki będą szybkie i niesamowite w wokalu oraz kameralistyce, większe będą nieco wolniejsze i bardziej nasycone - zarówno jedne jak i drugie będą w dźwięku bardzo otwarte zarazem muzykalne i wyłapujące poszczególne wybrzmienia - bez sensu wyciskać z nich siódme poty na prymitywne współczesne brzmienia do tego jest "współczesna" idea Open baffles jeśli już mamy bawić się koniecznie szerokopasmowcami (ja wolę do tego nowszej konstrukcji głośniki) - trójdrożna konstrukcja OB z cewkami i kondensatorami czyli wstęga, szerokopasmowiec na średnicę i basowa buda na cyfrze- nie myślcie jednak że przy tym odpoczniecie, dla mnie osobiście z tego co słuchałem najczęściej zaburzona jest tam równowaga między piskajacym szerokopasmowcem, a mruczącym basowcem choć niby wydaje się wszystko ok, a wstęgi są dobre ale do cd, choć jeśli dobrze przy tym popracować to i tak dźwięk jest bajkowy tylko że jak wcześniej pisałem o swoich doświadczeniach audio - jak się myśli że coś jest dobre do wszystkiego to zwyczajnie jest do dupy dlatego lepsze dwa skrajne systemy dla przeciętnego zjadacza chleba od jednego niby "najlepszego dla wybrańców" - to nie kwestia sprzętu tylko bezstresowego podejścia które nabiera szczególnego znaczenia gdy jest się melomanem nie zainteresowanym hi-fi.
DSCF8973.jpg
DSCF8973.jpg (56.35 KiB) Przejrzano 1055 razy
DSCF9066.JPG
DSCF9066.JPG (72.98 KiB) Przejrzano 1055 razy
DSCF9063.JPG
DSCF9065.JPG
To mniejszy głośnik we wspomnianym kartonie.




DSCF9071.JPG
DSCF9070.JPG
DSCF9068.JPG
DSCF9068.JPG (72.32 KiB) Przejrzano 1055 razy
Zasady nieco się zmieniają przy większym głośniku, tak naprawdę powinniśmy ten głośnik umieścić w znacznie większym kartonie niż te 50x37x25cm.
Wszystko wykonane od czapy w 2x10 minut bez przejmowania się schludnością dlatego warto poświęcić na każdy projekt o te 5 minut dłużej :)

Na ostatnim zdjęciu inżynier-akustyk Łatek dokonuje niezbędnych pomiarów skrzynki. :ugeek:

To wszystko, czarów w tym nie ma, naturalnie do chwili gdy nie będziemy się bawić w przypadkowe pomiary i ślepo im wierzyć wg. współczesnych standardów. Tak naprawdę idea starych głośników wybacza znacznie więcej niż współczesne, nie należy ich tylko współcześnie traktować, to są takie pra-czasy kolumn, zupełnie inne zasady niż uczą w szkole od 50 lat i prostota dla każdego w porównaniu do dzisiejszego kolumnowego sf-hi-fi.
"Więc..... Niektórzy ludzie chcą zniekształceń, aby ich instrumenty brzmiały lepiej. Inni chcą minimalnych zniekształceń, aby wyraźniej słyszeć zniekształcenia z instrumentów. Muzyka jednego człowieka jest hałasem innego człowieka......."
Piotr__
Posty: 103
Rejestracja: 28 sty 2022, 18:42
Gramofon: własny sklejak
Lokalizacja: mazowieckie

Re: KLUB MŁODEGO I STAREGO TETRYKA!

#33

Post autor: Piotr__ »

Długo mnie już tu nie było, ale obiecałem przecież że temat pociągnę, tym bardziej że ci co nie mieli w nim tak naprawdę nic do powiedzenia po pierwszym jakże zwyczajowym w naszej szerokości geograficnej obsikaniu go, zostawili dalej dumni z siebie by zaschło - może to i lepiej można teraz domestosem spryskać i zapomnieć przykre zapachy :mrgreen:
A ja jak to ja młody stary grzyb i tak nikomu dalej przymilać się nie zamierzam... tak więc czytacie dalej na własną odpowiedzialność :doh:

<znana? ciekawa płyta>
Pora na afro-jazz, ten oczywisty jak np. Kenny ̲D̲o̲r̲h̲a̲m̲ – A̲f̲r̲o-C̲u̲b̲a̲n̲ (̲1̲9̲5̲5̲)̲ z punktu widzenia winylowca sobie jednak darujemy, raz nie stać nikogo na chore ceny o przepraszam tzw. kolekcjonerskie za tej płyty oryginały, dwa bardzo to jednak już wyświechtane mimo że stare to nie zapomniane a znane, a pomimo to jakby ludzkich emocji w tym mniej niż w tym co chcę opisać, a mianowicie polecę przewrotnie płytę Shorty Rogersa "Afro Cuban Influence" Shortiego przedstawiać zbytnio nie trzeba brzęczał przez lata z większym czy mniejszym skutkiem na wielu płytach, ale ta konkretna płyta patrząc na współczesne reedycje jakby mniej popularna... - może dlatego że mniej wchodzi popkulturze niż album Dorhana i do kotleta jakoś tak gorzej jej się słucha. Może dlatego można jeszcze dostać za normalną cenę jej oryginał. Na pierwszy rzut na płycie płynie "Wuayacanjanga Suite" płynie to jednak złe określenie, to grzmi, prawdziwy afro kubański voodoo ;) -jazz pełen emocji, rytmu i co nie takie oczywiste w mocnym bigbandowym wykonaniu - tak majestatycznie powinny brzmieć wszystkie afro-cuban jazzy zamiast pierdzeń w trąbkę, no ale jak dalej wiemy przyjęło się głownie w całym afro-jazzie jak na złość właśnie to trąbkowe prykanie... Jak już mowa o trąbce, to trąbka i bęben są jakby dla siebie stworzone na tej płycie, ta pierwsza nie daje spokoju przez całą płytę, nie da się tego słuchać na audiofilskim czy cyfrowym sprzęcie bo albo uszy rozwala albo jest sztucznie zamulone, audio vintage pokazuje prawdziwy nieokiełznany żywioł tej płyty, przekazuje to jednak na tyle naturalnie że ów trąbka nie drażni, a wręcz zachęca do dalszego słuchania. Bębny natomiast są idealnie zestrojone pod szerokopasmowce i człowiek zastanawia się jak to jest że z 70 letnich papierzaków nie mających przy tym 40cm średnicy można uzyskać tak entuzjastyczne uderzenie. Na kolejnej stronie płyty rzuca się w oczy ograny przez wszystkich wszerz i wzdłuż utwór "Manteca" ta wersja tego ogranego utworu jest jednak moją ulubioną wraz z jej przydługą wstawką bembniarską naturalnie. Płyta jak najbardziej warta polecenia! pod warunkiem że nie słucha się jej jako zblazowany audiofil ani dzieciak na wtyczkach dousznych pędzący na rowerze - dla ich podejścia do niej po prostu jej szkoda... RCA Victor LPM 1763 <koniec ciekawej płyty>
Załączniki
DSCF90480_.jpg
DSCF90480_.jpg (109.74 KiB) Przejrzano 749 razy
"Więc..... Niektórzy ludzie chcą zniekształceń, aby ich instrumenty brzmiały lepiej. Inni chcą minimalnych zniekształceń, aby wyraźniej słyszeć zniekształcenia z instrumentów. Muzyka jednego człowieka jest hałasem innego człowieka......."
Piotr__
Posty: 103
Rejestracja: 28 sty 2022, 18:42
Gramofon: własny sklejak
Lokalizacja: mazowieckie

Re: KLUB MŁODEGO I STAREGO TETRYKA!

#34

Post autor: Piotr__ »

<trochę z pro> Ostatnio ustawiłem sobie tor z wkładką at3mono - jest zjawiskowo, a miało być tak sobie. Wszystko dzięki skoncentrowaniu się na prądzie bo teoretycznie te całe audio to tylko przesył sygnału, e tem sygnał to tylko prąd - tak właśnie widzą to ludzie z pro, nie uznają audiofilskich bredni, melomańskich pierdół i bawi ich błądzenie całych tabunów fanów audio niczym goryle we mgle, bowiem uważają że wszystko jest tak samo proste i przewidujące do wyliczenia (choć tego że indywidualny odbiór muzyki to nie matematyka już nie rozumieją). Wracając do mojej at mono3 która ma dość nietypową specyfikacje zarówno z napięciem jak i obciążeniem jak na mc skończyłem wreszcie długie z nią kombinacje, a konkretniej to właśnie z tym prądem i elementami przez który przechodzi czyli z napięciem, rezystencją, pojemnością. Nic tak dobitnie nie pokazuje zmian w sygnale jak zabawa z mc i różnymi trafami, potem jest cała technika lampowa która jakoś bardziej toleruje przestery niż współczesna - akurat na to ostatnie stwierdzenie o lampach odpowiedział by "ach co za voodoo" absolwent akustyki i elektroniki pracujący w swoim studiu :) Tworząc kolejny tor analogowy (bo jeden w tym wypadku byłby niepraktyczny) udało mi się uzyskać bardzo fajne wybrzmienie wokalu, wręcz zjawiskowe, mamy tu też stłumienie skrajów pasma dzięki przesterowi, ale przester jest na tyle kontrolowany że nie wnerwia. Ot cała historia w wielkim skrócie. Błeee przester zaraz odezwie się jakiś audiofilek śmieszny, tymczasem ten "jego" jak mu wmawiają idealnie czysty i brzmiący jak muzyka na żywo dźwięk to nic innego jak zabawa z prądem. To co mu się wydaje jest mało istotne, może i całe kilogramy kabli na podstawkach powsadzać, mogą mu napisać steki bzdur o teoretycznych parametrach i zastosowanych w jego audio technologiach z nasa za grube kokosy, a i tak to co słyszy będzie zależeć przede wszystkim od tego jak został potraktowany prąd. Wiedzą o tym konstruktorzy np. lampowców, wiedzą o tym choćby użytkownicy bawiący się nieszablonowo trafami do mc o czym już wspomniałem i wie o tym całe pro. Nie wie o tym (a właściwie z uporem maniaka odrzuca to od siebie) większość audiofili czasem tylko zastępując proste zasady elektryczne sygnału bzdurzeniem o srebrnych bezpiecznikach i podstawkach na kable i oczywiście najważniejsze od CENY jakby od tego zależało wszystko, tymczasem ich sygnał składa się z tych samych mierzalnych i mogących być zmienianymi parametrów co sygnał w kuchennym budzikoradyjku. Reasumując z poziomu zwykłego użytkownika warto pobawić się parametrami sygnału za pomocą różnych traf, (np traf dla mikrofonów jakie można wydłubać za grosze, a nie tymi "do hi-fi" za ceny dla naiwnych snobów). Obserwując jak zmienia się brzmienie można się wtedy bardzo wiele nauczyć, a co ważniejsze nabrać olbrzymiego dystansu do całego komercyjnego audio. Jest w tym wszystkim jeszcze jedna bardzo istotna obserwacja, otóż co daje uczenie się kontrolowania mocno przesterowanego sygnału (?) - to proste - pozwala widzieć więcej bo poszerza skalę porównawczą. Dzięki temu łatwiej np. dostrzec że cały obecny dźwięk od lat jest w pewnym stopniu przesterowany już na etapie realizacji, że przesterowane są dosłownie wszystkie odtwarzacze cd, że na sygnał nieprzesterowany po tych 30 latach reagujemy wręcz źle: bo za cicho, bo nie jest "wyraźnie" przy czym gówno nas obchodzi to jak brzmi sama muzyka, jak inny po prostu jest jej odbiór gdy nic nienapiernicza... Postęp techniki zmienia też spojrzenie na przester, i na równowagę tonalną - pokaż mi 10 współczesnych lampowców nie przesuniętych w tonacji w górę w stosunku do tych vintage(?), zmieniła się technika budowy kolumn i materiały zmieniają się więc i dobre praktyki w parametrach sygnału. Tak to od tych kilku zmiennych w prądzie najwięcej zależy. Reszta składowych to tylko audiofilska otoczka. A sam przester? - nie jest zły - ale tylko jeśli potraktujemy go wybiórczo np. do słuchania samych wokali z lat 50 i jako jedną z wielu możliwych opcji (kilka torów audio) zamiast BEZWIEDNIE słuchać całej swojej muzyki w jakimś stopniu w większym czy mniejszym przesterze jak 95% użytkowników audio w 2024 :( <następnym razem o płytach>
"Więc..... Niektórzy ludzie chcą zniekształceń, aby ich instrumenty brzmiały lepiej. Inni chcą minimalnych zniekształceń, aby wyraźniej słyszeć zniekształcenia z instrumentów. Muzyka jednego człowieka jest hałasem innego człowieka......."
ODPOWIEDZ