Keith pewnie pojechałby i na 4 bo gra to co zwykle gra.owsik pisze:OOOOoooo tak! Stonesi to coś czego warto słuchać. Jest w tym pewien niepokój i cos czego nie możesz sie jednocześnie doczekać. Keith, który gra tylko na pięciu strunach, bo po co mu bassowa E (?)... Stroi gitarę w G, więc rozwija swoja wyobraźnię grając.
Minimalistyczny Wood... chłopaka nie widać, a słychac go jak cholera. Te wszystkie urywane "dogrywajki" tworzą charakter Stonesów.
Basista (Wyman) pulsujący, ale nie przesadza z żadnymi marszami po gryfie, no i Watts... słuchaliście kiedys Charlie Watts Quintet? MASAKRA! I nie starzejący sie Jagger. Niegrzeczny chłopak, który mimo 70 lat na karku tańczy i śpiewa, tak jakby dymał jakąs panienkę.
"I know it's only rock 'n roll but I like it"
Wood znacznie gorszy od Taylora.
Wyman już dawno z nimi nie gra.
Watts może w jazzie bardziej bo u Stonesów najczęściej w kólko puka w jeden bębenek.
Jagger- tak, power ma, ten sprężynowy chód i ruchy jakby wciąż te same a pod boczek brał się już od dawna
Aliści 'chłopcy' grają na koncertach właściwie wciąż tę samą listę przebojów aż się to nudne robi. Ostatnio przełączyłem kanał jak znów odgrzewali na żywca Honky Tonk Women.
To już by raz to np. zagrali: