Wybieram się na koncert

[bms01pl]

17/04 Joe Bonamassa w Katowicach, a dziś niespodziewanie na obczyźnie (w Andaluzji do niedzieli jem, piję i popuszczam pasa) dopadła mnie informacja o koncercie Mistrza Ptaszyna cztery dni później, tj. 21/04. i to gdzie! na moich śmieciach, w Białołęckim Ośrodku Kultury! bilety jak za darmo - 90 zeta. brać Pany!

[darkman]

O psia kość, na Ptaka się wybierałem, ale data do niczego dla mnie.. aha kwiecień, to może pomyślę jednak Tnx! Za B.. to sobie płytę kupię, onamasę pewnie miliard chcą za bilet?

p.s. wiem, wiem, idylliyczne emotki, ale coś nie mogę się oduczyć.. Ptak = nick coś jak Koleman w kręgach niedoinformowanych

[domibobi]

Niestety jeszcze daleko... Jaram się że hej
Ostatnie koncerty z płytą "Ballady i protesty". Większość pandemii z nią spędziłem słuchając nałogowo

[mrcnoos]

Dziś, Gdynia.
https://www.gdynia.pl/mieszkaniec/konce ... -16,579400

[Pawelec]

Niestety nie mogę skorzystać a mam dwa bilety na J.B. i niechętnie odstąpię

[stos79]

[bms01pl]

Panowie, Joe zrobił rewelacyjne show. To był mój czwarty jego koncert i siłą rzeczy najlepiej kojarzy się ostatni, no ale dziś nie było dmuchanych wydumek tylko mocno rock’owy skład pięciu zdrowo łojących gości i dwie kobitki do chórków. Gdyby nie konieczność wleczenia się po nocy do domu - szczęście byłoby pełne, a tak tylko 5-

[bms01pl]

to już za chwilkę: https://www.facebook.com/reel/1091181781958477

[bms01pl]

świetny występ. na początek dwie kompozycje Ptaszyna i standard Duke'a. zajęło jakieś 35 minut. potem Ptak poszedł odpoczywać, a zespół (świetny zresztą) zagrał dwa utwory bez lidera. ale prawdę mówiąc nie był im do niczego potrzebny a w jego rolę wcielił się pianista. mnóstwo improwizacji i solówek każdego z muzyków. Mistrz wrócił na dwa ostatnie numery. utworów z "Opery za trzy grosze" w wersji jazzowej jeszcze nie słyszałem... ostatnia kompozycja w regularnym czasie została okraszona anegdotą. Ptaszyn powiedział, że w dawnych czasach zwykł był kończyć "So what" Milesa, ale po 100-200 razach uznał, że trzeba znaleźć inny utwór. szukał, szukał - i niczego nie znalazł. postanowił więc skomponować coś w zamian - i tak powstał utwór o tytule "Zamiast". brawa, zespół zabiera się do zejścia, ale publika nie daje za wygraną. zostali, zagrali na modłę jazzową klasycznego dwunastotaktowego bluesa. tak pod dwanaście minut. brawom nie było końca, ale Ptaszyn uciął "dalsze bisowanie ocierałoby się o znęcanie nad ptactwem" i przy burzy braw zespół zszedł ze sceny. wykonawczo - pierwsza klasa, rewelacyjne granie. muzycy towarzyszący - wielka klasa (Andrzej Święs dostał w tym roku Fryderyka za jazzowy album roku), pianista - niesamowita lekkość i wielki kunszt improwizacyjny, perkusista - sprawdziłby się w każdym rockowym składzie (łomotał momentami nie po jazzowemu). Ptaszyn - widać, że schorowany, że wzrok odmówił posłuszeństwa (syn przyprowadza go na scenę, sadza, odprowadza), ale gra rewelacyjnie. sto minut świetnego grania.

[bms01pl]

Mistrz już taki zadowolony nie był - pękł mu stroik i ponoć "Ledwie utrzymywałem się w tonacji, a melodia jakaś sztywna była." złoty a skromny...