REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

Wszelkie tematy związane z płytami winylowymi
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Cracker
Posty: 9656
Rejestracja: 29 gru 2012, 20:16

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#136

Post autor: Cracker »

grummer pisze:Umarł król, niech żyje król. Rok 1994 był rokiem, w którym era grunge’ u została pogrzebana wraz z Kurtem Cobainem
Bzdura
:naughty: :liar:
Absolutnie się nie zgadzam z tym poglądem.
A co z Alice in Chains
A co z Pearl Jam
A co z Soundgarden
A co z Hole
A co z Stone Temple Pilots
Nie znasz takich grup grungeowych które nagrywały świetne albumy po 94 roku ?
Just take those old records off the shelf
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
Awatar użytkownika
grummer
Posty: 409
Rejestracja: 21 cze 2013, 03:41

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#137

Post autor: grummer »

Cracker pisze:
grummer pisze:Umarł król, niech żyje król. Rok 1994 był rokiem, w którym era grunge’ u została pogrzebana wraz z Kurtem Cobainem
Bzdura
:naughty: :liar:
Absolutnie się nie zgadzam z tym poglądem.
A co z Alice in Chains
A co z Pearl Jam
A co z Soundgarden
A co z Hole
A co z Stone Temple Pilots
Nie znasz takich grup grungeowych które nagrywały świetne albumy po 94 roku ?
Oczywiście, że znam, ale to już nie była era grunge' u. Nie oszukujmy się, najbardziej rozpoznawalna będzie zawsze Nirvana. To dzięki niej zostały dostrzeżone inne zespoły z Seattle. A Soundgarden? Oni wcale nie brzmią jak zespół grunge'owy, raczej progresywnie z domieszką Led Zeppelin. Pearl Jam podobnie. Tak surowo i kwadratowo grała tylko Nirvana.
Awatar użytkownika
Cracker
Posty: 9656
Rejestracja: 29 gru 2012, 20:16

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#138

Post autor: Cracker »

grummer pisze:Oczywiście, że znam, ale to już nie była era grunge' u.
Nie była dla kogoś kto twierdzi że era grunge zaczęła się z debiutem Nirvany a skończyła na śmierci Cobaina.
Ale prawda jest troche inna.
grummer pisze:Nie oszukujmy się, najbardziej rozpoznawalna będzie zawsze Nirvana
Tu akurat się z tobą zgodzę.
grummer pisze:To dzięki niej zostały dostrzeżone inne zespoły z Seattle
A tu się niezgodzę bo pierwszą grupą która osiągnąła komercyjny sukces i przecierała drogę grungu na muzyczne rynki , był Soundgarden.
grummer pisze:Oni wcale nie brzmią jak zespół grunge'owy, raczej progresywnie z domieszką Led Zeppelin. Pearl Jam podobnie
Jeśli Pearl Jam i Soundgarden nie brzmią dla Ciebie grungeowo to nie pozostaje mi nic innego jak wyciągnąć wniosek że według Ciebie tylko Nirvana grała grunge a wtedy cała dyskusja nie ma sensu.
Just take those old records off the shelf
I'll sit and listen to 'em by myself
Today's music ain't got the same soul
I like that old time rock and roll
Awatar użytkownika
grummer
Posty: 409
Rejestracja: 21 cze 2013, 03:41

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#139

Post autor: grummer »

Soundgarden osiągnął tam jakiś sukces wcześniej, jednak nie na taką skalę jak po roku 1991. Czyli wydania Badmotorfinger i Nevermind. Czyli po nagraniu 3 płyty. Nie mogę porównać tych dwóch zespołów, bo brzmią bardzo różnie. Soundgarden jest muzycznym majstersztykiem, skomplikowane podziały itp. A Nirvana są jak Beatlesi, proste, kwadratowe pioseneczki o tym jak lider nienawidzi świata blebleble... Nie jestem jakimś znawcą grunge' u, słuchałem tylko Nirvany, Soundgarden i Bush (który był już kwalifikowany do post-grunge).
zbyszek1982
Posty: 5029
Rejestracja: 31 gru 2012, 19:11

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#140

Post autor: zbyszek1982 »

grummer pisze:Nirvana są jak Beatlesi, proste, kwadratowe pioseneczki o tym jak lider nienawidzi świata blebleble...
Tych Beatlesów to chyba mało słuchałeś ;)
Awatar użytkownika
falon
Posty: 133
Rejestracja: 17 lut 2014, 23:54

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#141

Post autor: falon »

Grummer, a jedynym przedstawicielem reggae pewnie jest bob marley?
Dual CS 704; Denon PMA-355UK; Infinity Reference 30; CD Marantz CD6000OSE; Tape Sony TC-KB820S QS
Awatar użytkownika
vinylpiotrek
Posty: 2197
Rejestracja: 12 lip 2012, 20:51
Lokalizacja: Łódź

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#142

Post autor: vinylpiotrek »

grummer pisze:Soundgarden jest muzycznym majstersztykiem, skomplikowane podziały itp.
Taa, ja to bym szukając tego rodzaju muzycznych uniesień, raczej nie szukał wśród Grunge..
grummer pisze: A Nirvana są jak Beatlesi, proste, kwadratowe pioseneczki
..tylko chociażby u the Beatles

Porównywać Nirvanę do the Beatles można by gdyby John Lennon Zginał zaraz po nagraniu A Hard Day's Night zespół się rozpadł.

Ale zarówno wczesne fab4, jak i Nirvana, to w kategorii prostych i łatwych piosenek dla dzieci ŚWIETNE ZESPOŁY!!!
Obrazek
Awatar użytkownika
janpol
Posty: 112
Rejestracja: 03 sty 2013, 15:01
Lokalizacja: Łódź

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#143

Post autor: janpol »

vinylpiotrek pisze:Ale zarówno wczesne fab4, jak i Nirvana, to w kategorii prostych i łatwych piosenek dla dzieci ŚWIETNE ZESPOŁY!!!
I tym stwierdzeniem proponuję zamknąć dyskusję która nie wnosi nic "do nowego życia winyli".

Włodzimierz Janowski
Awatar użytkownika
grummer
Posty: 409
Rejestracja: 21 cze 2013, 03:41

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#144

Post autor: grummer »

Oj, chyba nadepnąłem komuś na odcisk z tymi Beatlesami. Oczywiście Żuki nie śpiewały o nienawidzeniu świata itp. Miałem na myśli porównanie prostego przekazu Nirvany i Beatlesów, ubranego w chwytliwą dla ucha muzykę. To nie byli wirtuozi instrumentów, nie oszukujmy się. Na Soundgarden patrzyłem przez pryzmat perkusisty Matta Camerona, który gra skomplikowane podziały, które niełatwo powtórzyć. Metrum 7/4, 9/8 itp. Muzycznych uniesień nie szukać w muzyce grunge? A niby dlaczego nie? To tylko jazz i muzyka klasyczna może być ambitnym tworem?
Awatar użytkownika
janpol
Posty: 112
Rejestracja: 03 sty 2013, 15:01
Lokalizacja: Łódź

Led Zeppelin I

#145

Post autor: janpol »

Najnowsza, czerwcowa reedycja debiutanckiej płyty zespołu Led Zeppelin nagranej w październiku 1968 roku w londyńskich Olympic Studios, uważanej za jeden z najlepszych debiutów w historii rocka.

Program płyty:
Strona A:
1. "Good Times Bad Times",
2. "Babe I'm Gonna Leave You",
3. "You Shook Me”,
4. "Dazed And Confused".
Strona B:
1. "Your Time Is Gonna Come",
2. "Black Mountain Side",
3. "Communication Breakdown",
4. "I Can't Quit You Baby",
5. "How Many More Times".
Wykonawcy:
Robert Plant – spiew, harmonijka.
Jimmy Page – gitary.
John Paul Jones – gitara basowa, organy.
John Bonham – perkusja.

Poligrafia
Koperta jest kopią tej z pierwszego, brytyjskiego wydania, w wersji z pomarańczowym liternictwem, z przetworzoną fotografią płonącego sterowca LZ-129 „Hindenburg” na stronie frontowej z dodatkową naklejką:
naklejka.jpg
Różnice znajdziemy na drugiej stronie: inne rozmieszczenie napisów informacyjnych o wydawcy, inny numer płyty oraz inny hologram.

Wykonanie nośnika
180-gramowy winyl wykonany jest dobrze. Równy, gra dobrze ale nie porywa (zapowiadane ciarki po plecach mi nie przeszły). Label odbiega wzorem od pierwszego wydania i jest na nim inny numer płyty. Labele równo przycięte i równo naklejone.
Cena 70 PLN moim zdaniem do zaakceptowania.

Włodzimierz Janowski
pszemcio
Posty: 93
Rejestracja: 16 sty 2014, 17:14

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#146

Post autor: pszemcio »

grummer pisze:Oj, chyba nadepnąłem komuś na odcisk z tymi Beatlesami. Oczywiście Żuki nie śpiewały o nienawidzeniu świata itp. Miałem na myśli porównanie prostego przekazu Nirvany i Beatlesów, ubranego w chwytliwą dla ucha muzykę. To nie byli wirtuozi instrumentów, nie oszukujmy się.
Ty chyba słuchałeś Beatlesów tylko gdzieś tak do Rubber Soul, albo opierasz swoją wiedzę o single typu She loves you, nie wierzę że ktoś kto słuchał ich psychodelicznych albumów albo tak eklektycznych jak Biały album czy Abbey road, byłby tak skłonny do podkreślania tak bardzo ich "prostoty" . Czy byli wirtuozami? Żaden ze mnie ekspert, ale wydaje mi się że to też w sporej mierze sterotyp, o samym Ringo (z którego niektórzy tak się lubią śmiać) czytałem sporo wypowiedzi znanych perkusistów, którzy mówią że był jednym z najlepszych/najwazniejszych

o pozornie protych piosenkach masz choćby tutaj fajny wątek

http://www.mojo4music.com/14018/10-most ... les-songs/
Ostatnio zmieniony 18 cze 2014, 09:03 przez pszemcio, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
janpol
Posty: 112
Rejestracja: 03 sty 2013, 15:01
Lokalizacja: Łódź

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#147

Post autor: janpol »

Raz jeszcze proszę, nie umieszczajcie w tym wątku postów które nie są związane z "nowym życiem winyli"

Włodzimierz Janowski
Awatar użytkownika
grummer
Posty: 409
Rejestracja: 21 cze 2013, 03:41

Re: REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#148

Post autor: grummer »

Pink Floyd, określany jako zespół wszechczasów, w pełni zasłużył sobie na takie miano. Mimo, że od zakończenia działalności i wydania ostatniej płyty minęło 20 lat, fanów nie brakuje i wciąż przybywa nowych. Albumy takie jak Dark Side of the Moon, Wish You Were Here, The Wall nadal zyskują coraz to nowszych odbiorców. Można ich podzielić na cztery grupy:

• Miłośników okresu Syda Barreta (1965-68), pełnego różnych wariacji muzycznych, nowatorstwa, awangardy i psychodeli. Dla niektórych twórczość artystów skończyła się wraz z usunięciem Barreta z PF, czyli po pierwszej płycie.
• Miłośników zespołu od początku działalności do wydania Wish You Were Here (1975), czyli wg nich ostatniej „floydowej” płyty. Wszystko, co zostało później wydane, to zło i niedobro!
• Miłośników okresu dyktatury Rogera Watersa (1968-1985).
• Miłośników całego dorobku muzycznego Pink Floyd, wraz z ich solowymi projektami.

W 1985 r. z zespołu odchodzi Roger Waters, lider i główny kompozytor. Rosnąca siła Watersa w latach 70 była podyktowana największym komercyjnym sukcesem muzyków – Ciemną Stroną Księżyca (1973). Od tamtego momentu Waters stał się głównym motorem napędzającym zespół. Gdzieś tam nieznacznie w tyle wtórował mu gitarzysta David Gilmour. Pozostali dwaj członkowie po wydaniu Wish You Were Here w 1975 r. wykazywali się biernością w tworzeniu, po czym zostali odsunięci na dalszy plan. Konflikty wewnątrz grupy były nieuniknione. Po odejściu lidera powstały dwa zacięcie ze sobą walczące obozy: Roger Waters kontra pozostali muzycy. Doprowadziło to niemal do rozpadu Pink Floyd. Pałeczkę ostatecznie przyjął David Gilmour i wraz z macierzystymi członkami, wspieranymi przez muzyków sesyjnych, nagrali dwa albumy:

• A Momentary Laps of Reason (1987),
• The Division Bell (1994), będący zarazem zwieńczeniem dorobku Pink Floyd.

Rozpoczyna się najtrudniejszy okres dla Pink Floyd. Z jednej strony pozwy sądowe byłego lidera, z drugiej twórcza niemoc. Pierwsza płyta bez Watersa powstawała przez bodajże 2 lata. Niektórzy twierdzą, że Roger Waters to Pink Floyd i Pink Floyd to Roger Waters. Bez niego zespół nie istnieje. Muzycy jednak udowodnili, że potrafią tworzyć bez swojego czołowego kompozytora. A Momentary Laps of Reason, mimo że posiada tyle samo zwolenników co przeciwników, obronił się sam. Po nim nastąpiła najdłuższa przerwa w aktywności zespołu. Siedem lat później zostaje nagrany ostatni jak dotąd album PF – The Division Bell. Jego brzmienie tworzą trzej pierwotni artyści: David Gilmour, Nick Mason i Richard Wright oraz muzycy sesyjni. Zespół powraca do brzmienia sprzed Wish You Were Here, gdzie rozwinięta jest bardziej sfera muzyczna aniżeli wokalna. Charakterystyczne, długie solówki gitarowe Gilmoura, oszczędne teksty, melodyjność i dłuższe kompozycje to tylko pobieżny opis tego tytułu. Można w nim usłyszeć tudzież śpiew Richarda Wrighta, po raz pierwszy od 1975 r. Mniejsza jednak o to. Nie strona muzyczna jest tematem tej recenzji, a właśnie zgotowane przez Parlaphone pierwsze od 20 lat wznowienie owego albumu na płytach analogowych.
Okładka (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Okładka (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Z pewnością DB na winylu zrobiło niemały zamęt wśród amatorów tego krążka. Informacja o wznowieniu pojawiła się dokładnie miesiąc temu i chwilę później album był już w pierwszej dziesiątce bestsellerów na Amazonie. Oficjalnie reedycja pojawiła się 30 czerwca, a w niektórych krajach nawet 26 czerwca.
Okładka (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Okładka (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Wiele osób się zadłużyło, sprzedało samochód, dom, nerkę, bądź ukradło rentę babci, by w końcu wypełnić puste miejsce w swojej nieodżałowanej i jedynej w swoim rodzaju dyskografii PF. To zezwierzęcenie i pełen niedosyt powodowały kosmiczne ceny pierwszych i jedynych jak do tej pory oficjalnych wydań. Nie znam też drugiego tak wielce piraconego albumu na winylu jak ten. Od koloru do wyboru: czerwony, zielony, niebieski, czarny, biały, przezroczysty, sraczkowaty, z wszelkimi możliwymi wariantami okładek. Komuś podobało się amerykańskie wydanie, ale kolor płyty chciał koniecznie taki jak w angielskim. Nic więc trudnego. Piraci stanęli na wysokości zadania i zaserwowali pełen asortyment, pokazując tym samym środkowy palec wytwórni. No dobrze, ale jak z dźwiękiem? Oj marnie, no bo w końcu skąd wziąć taśmę matkę? Trzeba było się posłużyć materiałem na CD lub kasecie. Nie bez kozery internauci skarżą się na pływający dźwięk przy stałych jak skała obrotach gramofonu. Tak, te egzemplarze pewnie były zgrywane z kasety… Ale do rzeczy! Wczoraj odebrałem swój nowy egzemplarz wydany przez Parlaphone. Teraz kilka słów o nim.

Okładka
Front (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Front (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Po rozpakowaniu paczki moim oczom ukazała się piękna grafika dwóch do siebie skierowanych blaszanych głów (które de facto tworzą trzecią, „nieobecną”). Na folii umieszczono czerwoną naklejkę, informującą o reedycji z analogowych taśm matek i kolejną z kodem kreskowym na odwrocie. Bardzo ciekawy zamysł. Zrezygnowano z jakichkolwiek napisów po zewnętrznej i wewnętrznej stronie okładki. Gatefold różni się znacznie od swojego pierwowzoru, co akurat w tym przypadku mi się spodobało. Zastosowano w nim różne warianty zdjęć owych głów. Co ciekawe, zdjęcia są względem siebie odwrócone.
Środek (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Środek (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Tym sposobem, gdy znudzi nam się zdjęcie metalowych głów, obracamy okładkę do tyłu, odwracamy do góry nogami i mamy zdjęcie głów wykutych w kamieniu. Proces ten należy powtarzać w regularnych odstępach czasowych. Wykonanie okładki – jednym słowem bomba. Gruby rozkładany karton, wysokiej jakości grafika, laminowanie – tak smacznie wygląda, że aż chce się to zjeść.
Tył (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Tył (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Płyty

Właśnie płyty, nie płyta. Pierwsze pressy z m.in. Anglii, USA, Brazylii, Grecji wydano na jednym LP, tym samym kastrując materiał o dobre 6 minut. Dwupłytowa wersja pojawiła się jedynie w Korei i Rosji, przy czym rosyjska edycja to nieskromny bootleg. A więc, w końcu mamy na wyciągnięcie ręki oficjalny, pełnowartościowy materiał, zawarty na dwóch „naleśnikach”. Po wyjęciu kopert z okładki zgłodniałem jeszcze bardziej. Płyty dotarły w pięknych, laminowanych kopertach, prezentujących kolejne warianty głów.
Koperty (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Koperty (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Szkoda tylko, że od środka nie zostały wyścielone jakąś folią. Nieważne. Koperty zmieniłem na antystatyczne. Oryginalne prawdopodobnie umieszczę w ramce i powieszę na ścianie. Wracając atoli do samych płyt, są czarne, grube, ciężkie, równe, płaskie, trącające jakością. Labele czyściutkie, równiutkie, bardzo ładne. Tytuły utworów umieszczono na stronach B i D. Po raz pierwszy nie odczułem potrzeby mycia nowych płyt. Po prostu nie są naelektryzowane. Nie widziałem również żadnych śladów po resztkach materiału na igle. Jednym słowem, płyty dopełniają to małe okładkowo-kopertowe arcydzieło jak przysłowiowa wisienka na torcie.
Płyta (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Płyta (autor zdjęcia: Kebabożerca)
Dźwięk

Nie będę się rozdrabniał. Jest po prostu świetnie. Każdy instrument szczegółowy, dynamiczny, słyszalne smaczki, jakich wcześniej nikt nie uświadczył. Materiał zremasterowano w The Mastering Lab z analogowych taśm matek. I wygląda na to, że jest to prawda. Dźwięk jest naturalny, nie słychać ingerencji cyfrowych, nienaturalnych podbić itp. Winyle są cichutkie. Nic nie pyka, nie szeleści. Sam co prawda nie znam tak dobrze tej płyty jak poprzednich i nie miałem okazji porównać nowego wydania ze starymi. Można jednak przeczytać jak internauci rozpływają się nad całością. Porównują swoje 1st pressy i zaraz potem je wyrzucają, palą, bądź sprzedają (źródło: http://forums.naimaudio.com/topic/the-d ... uble-vinyl). Nie mam nic więcej do dodania.

Dodatki

Jak zwykle, kupon z mp3 w jakości 320 kbps/24bit. Niestety nie udało mi się pobrać. Jakieś problemy ze stroną.

Podsumowując, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Piraci zapełnili rynek kiepskimi replikami, zacierając tym samym ręce, bo a nóż widelec trafi się jeleń, który nie odróżni i się nabierze. Jeleni trafiło się mnóstwo, tych nieświadomych i tych świadomych. Oczywiście nadal będą się trafiać, ale grunt w tym, żeby starać się ich jakoś nakierowywać. Wytwórnia swą pierwszą w historii reedycją dała małego prztyczka w nos panom piratom. Oczywiście znajdą się takie osoby, co to koniecznie 1st pressa za 1000 zł będą chciały mieć. Mają do tego pełne prawo. Inni natomiast niekoniecznie wymiotują pieniędzmi, a chcą się cieszyć tym albumem na analogu. Można go kupić za niecałe 100 zł. Ja ze swojej strony bardzo polecam. Reedycja Parlaphone’ a to przedmiot warty uwagi i będzie napełniać apetytem tak samo oczy, jak i uszy.
Ostatnio zmieniony 06 lip 2014, 01:09 przez grummer, łącznie zmieniany 6 razy.
Awatar użytkownika
chudy_b
Posty: 4007
Rejestracja: 05 lis 2013, 14:54
Lokalizacja: Wólka

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#149

Post autor: chudy_b »

Dzięki za super recenzję. Przyznam, że nakloniłeś mnie do zakupu. Zaraz robię zamowienie w empiku, mimo, że jestem w posiadaniu pirackiego wydania clear disc. Nie wiem po co go kupiłem, bo na moim Technicsie wykrywającym optycznie wielkość płyty, muszę zakrywać wierzyczkę żeby go odtworzyć. Ot taka ciekawostka.
Awatar użytkownika
kebabożerca
Posty: 218
Rejestracja: 07 mar 2014, 16:41

REEDYCJA czyli NOWE ŻYCIE winyla.

#150

Post autor: kebabożerca »

24-bitowe mp3? :shock:
Aj du not baj dys rekord, it is skraczt.
ODPOWIEDZ